20 wrz 2017

Mój 1 listopada

Te łuny pamiętam najpiękniej. Unoszące się w ciemnościach, z daleka ciepłe, kolorowe, magiczne. Dające nadzieję, że i tam tak jest. Wracając późnym wieczorem, wpatrując się w gwiazdy migające, w maluchu żółtym, ciasnym, pachnącym popularnymi i ogromem miłości. Rozśpiewani, roześmiani, wspominający z czułością, że najlepsze bułki to właśnie ona robiła, a spryt to on miał, nie próżno sołtysem został. Patyki z kulkami wosku zwoziłam do domu. Do zabawy. Porównać, kto większe zrobił. I naleśniki na kolację koniecznie. Z serem. Albo ze śmietaną. W rurkę zwinięte, aż śmietana po palcach i brodzie ciekła.