30 gru 2014

Postanawiam

zmianę czas zacząć...

 

"Człowiek może zmienić swoje życie poprzez zmianę sposobu myślenia."

A w mojej głowie natłok myśli. Kłębią się i kłębią, zderzając się ze sobą. Zamęt siejąc.
Chciałabym choć częścią z nich, podzielić się z Wami. I tu kolejny problem się pojawia. Jak takie kłębowisko na papier przelać? W jaki sposób je złapać i przystroić w słowa, aby to jakiś sens miało?

Jutro stary rok oddaje berło nowemu. Dla wielu jest to dzień wielkich postanowień. Co z nich wychodzi, wiedzą ci, co postanowili. Nie mnie to oceniać, nie mnie się w to wtrącać.

Nigdy nie postanawiałam. Jako nastolatka żyłam z dnia na dzień. Żadne dylematy mną nie targały, życie płynęło wartko, miło i przyjemnie. Bez zbędnych trosk i problemów. Więc postanowień żadnych nie czyniłam, bo i po co? Zresztą ostatni dzień roku przeważnie upływał mi w oparach alkoholu (tak, tak, nic co z procentem, nie jest mi obce:), w doborowym towarzystwie. I nie w głowie mi były wtedy jakieś tam postanowienia. Przecież byłam idealna:) Tak mi się wydawało...

28 gru 2014

Miało być...

o czymś innym...

 

"Sztuka to magia, bez dwóch zdań, ale źródłem wszystkich dzieł sztuki, nawet najbardziej dziwacznych, jest szara codzienność..."

Miało być o pasji. Starszej. Będzie w następnym poście.
Miało być o podstępnej chorobie, która atakuje mnie zawsze wtedy, gdy zupełnie się jej nie spodziewam. Kroczy za mną jak cień. Od lat kilku. Nie poddam się, walczę. Silna jestem. Wbrew pozorom.
Miało być o zdjęciu, co to burzę z piorunami wywołało. Będzie.Kiedyś.
Miało być o wielu innych rzeczach, o wielu innych sytuacjach, poważnych i niepoważnych. Będzie. Kolejne posty przede mną. Przecież dopiero się rozpędzam...

Dzisiaj chcę uwiecznić tu i teraz, na blogu mym, ten zwykły, mroźny, grudniowy dzień. Dość słoneczny, lekko oprószony śniegiem. Dzień jak co dzień. Dla innych jeden z wielu, w bezkresie czasu. Dla mnie dzień wyjątkowy. 

26 gru 2014

Zezowate szczęście

Dzik jest dziki...

"Dzik jest dziki, dzik jest zły.
Dzik ma bardzo ostre kły.
Kto spotyka w lesie dzika,
Ten na drzewo prędko zmyka."



Bardzo lubię te dzikie świnki. Zwłaszcza maleństwa. Są cudne. Te małe, sterczące uszka. Ten słodki ryjek, taki do kochania. I ta sierść, w te paseczki bądź kropeczki. Powiedzcie sami, jak tu nie kochać takich maleństw.
Troszkę gorzej jest już z dorosłymi osobnikami. Słodkie już nie są, niestety. I chęć na przytulenie też mija. Prawdę mówiąc to strach we mnie wzbudzają. I tyle. 

A tu niedawno okazało się, że takie oto dziki, starszawe nieco, zawitają do naszego domu. Nie te małe, słodkie świneczki, ale właśnie duże dziki, z kłami włącznie.

25 gru 2014

Mikołajka i Elfik

czyli magii ciąg dalszy...


"Nie możemy czynić nic wielkiego, tylko małe rzeczy z wielką miłością..."  




 Ten dzień można było zacząć na dwa sposoby.
Mogło być tak:

O Boże, dziś Wigilia. Dalej dzieciaki wstawać. Nie marudzić. Dlaczego nie chcesz się ubrać? Czy Ty zawsze musisz mieć problemy przy ubieraniu? No, w końcu.
Starsza, sprzątaj pokój, jak tam wygląda? Dziś musi być czysto, ale już.
Weźcie mi to dziecko, no przecież stoję nad tymi garami od rana, a ona tylko mamo to. mamo tamto. No jak co robię? A jak ci się wydaje? Kolacja sama się nie zrobi.
Czego oni tak marudzą. I proszę, prezenty nie zapakowane. Czy ja wszystko muszę sama robić.
Ubrani? Zapakowani? Dalej, bo nie zdążymy. Nie chcę zimnego jeść. Szybciej. Co zapomniałaś? Bo nie wytrzymam. Co za dzień. Niech już się kończy. Mam dość...

A było tak:

23 gru 2014

Życzę Wam...

  spokoju, miłości i cierpliwości...

 "niech nam Bóg błogosławi, każdemu z nas.."

Od kilku dni rozmyślam. 

W domu rozgardiasz jakich mało. Mężul powrócił z wojaży, więc dom przewrócony jest do góry nogami. Ale już się dopasowaliśmy. Zabiera to zawsze kilka dni. Na wiele kompromisów trzeba się zgodzić, ale przecież tam, gdzie miłość, tam i rozwiązania się znajdzie.

 Młodsza też nie odpuszcza, rozwijając się w tempie ekspresu polarnego. Wszędzie jej pełno. Śmiech niesie się po mieszkaniu. Jeśli ma dobry humor, oczywiście. Bo i marudzenia też nam nie brakuje. I krzyków, bo mowy jeszcze nie opanowała. Ale czy dobry dzień ma, czy nie, nie ma to wpływu żadnego na jej ciągłe doświadczanie wszystkiego. Piec gorący? Ach, muszę dotknąć. A w tej szklance naprawdę jest woda? Ups, mama, wylałam. To wezmę gąbkę i posprzątam.
Jak tornado z pokoju do pokoju wlatuje i wylatuje, spustoszenie siejąc. Dosłownie. Przy takim okazie sprzątanie nie ma najmniejszego sensu. 

Starsza za to korzystając z nadmiaru czasu wolnego, z komputera nie wychodzi. Gra i gra. Na zapas zapewne. Wieczorami zaś książki ją pochłaniają. Lub filmy ogląda wtulona w tatę. Tęskni za nim bardzo.

22 gru 2014

Dobry dzień

 Dobry Dzień 

"Dzień, w którym miało się wiele przeżyć, jest dłuższy od dnia, w którym nic się nie zmieniło."

 Dobry to był dzień. Naprawdę. Miły był, pełen śmiechu dzieci. I mężula. I nawet mój śmiech zagościł dziś na dłużej.

I zakupy kolejne udane. Bez nerwów, szarpaniny. Tylko zmęczona Młodsza trochę pomarudziła. Ale i to miało dziś swoisty urok. Cudowny sweterek upolowałam dla niej. Musztardowy. Pokażę go  kiedyś...

Popołudnie też miło spędziliśmy. W tej naszej mieścinie fantastyczna kawiarenka jest. Zwie się "Filiżanka". Domowe ciasta i najlepsza czekolada na świecie. Ciepło, miło i przytulnie. Na dzieci czeka tam pokój zabaw, w którym króluje wielki, drewniany domek pod sam sufit. Młodsza go uwielbia. Starsza zresztą też.

 A wieczorem rodzice moi nas odwiedzili. Zapewne obejrzeć popisy Młodszej :) Już od progu bowiem pokazała wszystko, co potrafi. Skoki, tańce, wyginańce. Tu śmiech, tam płacz. I w centrum uwagi musiała być cały czas.

21 gru 2014

Kruche ciasteczko

  Kruche ciasteczko


 "Zapominamy, że życie jest kruche, delikatne, że nie trwa wiecznie. Zachowujemy się wszyscy, jakbyśmy byli nieśmiertelni."

W pięknym, mym ukochanym Wrocławiu dziś byliśmy. Zakupy ostatnie zrobić. Bo to kurtka na Starszą za krótka. A Młodsza butów na zimę nie ma. A i mnie przydałaby się jakaś nowość.
Lecz głównym powodem wyjazdu naszego był Stary Rynek. A na nim piękny jarmark, migający tysiącami światełek. Nad rynkiem górowała wielgachna choinka. Ładna. Naprawdę.

Młodszej spodobał się krasnal, taki duży, z nosem wielkim jak ziemniak. Głaskała go i głaskała. Ciekawość wzbudziła w niej jeszcze kula ogromniasta, a w środku niej śnieg sypał (taki pierzasty:). I dzieci radośnie bawiły się w jej wnętrzu, piszcząc i obrzucając się "śnieżkami".

Starsza zafascynowała się mimami. I pokazem ich. Nie dziwię się wcale. Byli perfekcyjni. Też uwielbiam ich. Są tacy, jakby przywędrowali do nas z innej baśni. I tam, na tym Starym Rynku, poczuliśmy się, jakby otworzyli nam na moment wrota do innej krainy. Magicznej.

19 gru 2014

Choinkowe wow !

Choinka

"Wszechświat stał w pokoju
Świąteczną choinką."   

A ten wpis krótki będzie, bo i choinki, jedna malutka, druga jeszcze mniejsza...
I, pomimo, że obie pachnieć nam nie będą, to i tak nie jest ważne.

Ważna była radość, z jaką dzieci je przyozdabiały. 
Starsza od rana już czekała, i popędzała czas. I nawet lukrując pierniki u babci, w zasięgu była, czekając na telefon od nas. A że pogoda u nas piękna dopisała, na długim spacerze z Młodszą byliśmy. Na rynku naszym. Bo wielgachna choinka tam postawiona jest, pod same chmury sięga :)

Ważny był uśmiech Starszej i zachwyt Młodszej.
Na widok rozłożonej choinki, uniosła rączki w górę i wydała głośne: łał. A jak światełka zobaczyła, takie kuleczki kolorowe świecące, to powstrzymać się nie mogła, aby nie spróbować. Wszystkie kolory. Po kolei. Ciekawe czy pyszne były?

Ważna był zabawa przednia obu córek.
Starsza, na swoją własną prywatną choinkę, w tym roku kupiła śliczne, zielone jabłuszka. Niestety, część z nich została skonsumowana przez Młodszą. A pozostała część po prostu, delikatnie mówiąc, zerwana wprost z choinki. Młodsza nie popuściła żadnemu jabłuszku.
Starsza, o dziwo, nawet nie złościła się z tego powodu. Okazało się, że wszelkich ozdób i tak mamy w nadmiarze.

17 gru 2014

A gdyby tak cofnąć czas

Poszukując szczęścia

"Ze szczęściem czasami bywa tak, jak z okularami, szuka się ich, a one siedzą na nosie."

Znalazłam  na strychu zegarek. Taki, wiecie, starodawny. Na srebrnym łańcuszku zawieszony. Z takim pięknym cyferblatem. Z wytłaczanymi rzymskimi cyframi. Mienił się on wszystkimi kolorami tęczy. Piękny był. A z boku guziczek do nakręcania miał. I nakręciłam go. Z mojej pustej ciekawości.

Łup. Świat zawirował wokół mnie. Jak szalony. I nagle, zamiast na strychu, stałam przed moim śp. wychowawcą, a on gorączkowo ściskał mi dłonie, świadectwo dojrzałości wręczając. Nieubłagany czas zlitował się nade mną. A świat, na nowo, ręce wyciągał do mnie. Kusił. Przyzywał. Poczułam się niezwyciężona. Zapragnęłam ten świat zdobyć, do kolan swych rzucić. Spełnić swoje marzenia.
Już widziałam siebie jako następcę Howarda Cartera, odkrywcy grobowcu Tutanchamona. Archeologia to moja pasja. Od zawsze. Na zawsze. I te podróże, które kocham. Cały świat przemierzony wzdłuż i wszerz. I dzieci, nawet trójka, ale w planach dalekich. Poczułam się szczęśliwa, spełniając swoje marzenia.

I nagle w okno zastukał gołąb. Biały.

Taki oto sen nawiedził mnie zeszłej nocy. Obudziwszy się, przetarłam z roztargnieniem oczy, pozbywając się wizji ze snu.

Spojrzałam na śpiącą obok mnie Różę. Rozkopaną, zarumienioną, z rączkami nad głową. Doskonałą. 

Zajrzałam do pokoju Rity. Spała, cicho posapując, zwinięta w kłębek jak kot. Opatulona po sam czubek nosa. Idealna.

16 gru 2014

Na wesoło

NA WESOŁO

Powiedziałam.pl

"Humor w naturalny sposób łączy się z dużą wyobraźnią; biada wyobraźni, której nie towarzyszy dowcip."

I
Do Rity, wówczas 4-letniej, przyjechał w odwiedziny kuzyn Damian, też 4-latek. Rita akurat bawiła się gumowymi zwierzętami, miała ich setki (zwierzęta to jej "konik" nadal). Dami przyłączył się do zabawy. Rita zadowolona pokazuje mu zwierzątko, mówiąc:
- Pać, Damianku, to jest kJowa.
Na co oburzony Dami odpowiada:
- To nie jest ziadna kjowa. To jest kLowa.

I wszystko na temat prawda?
Kto zgadnie, o jakim zwierzątku była mowa?

II
Wielka Sobota.
Siedzimy z 3-letnią Ritką w kościele. Z koszami pełnymi jedzenia. Czekając na święcenia pokarmów.
Rita ciekawie rozgląda się po kosciele, dostrzegając sokolim wzrokiem, chór i schody. 
Cała w rumieńcach woła pełnym głosem:
- Tato, tato, ja chcę na "chója"
Po kościele poniósł się donośny śmiech.
A mój odpowiada, jakże nieopatrznie:
- Nie mówi się na chóra, tylko na chór.
Na to Rita, zwarta i gotowa:
- Tak tato, chcę na chój, na chój

:)

III
Grudzień. Tym razem Ritka lat 4.
Dziadek ubiera choinkę. Rita wchodząc do pokoju instruuje dziadka:
- Dziadziu Florianie, pamiętaj o szpiclu na czubku choinki

Także wiecie,hmmm.. kto donosił?

Mała Ri i jej rycerze
 

15 gru 2014

Jej imię brzmiało ...

ANTONINA


"Popiołem i cieniem i wspomnieniem się staniesz."

Ten wpis dedykuję mojej przyjaciółce J.S., w tym czarnym dla niej dniu ...

Pamiętam jej spracowane, pomarszczone starością dłonie. Delikatnie przesuwały koraliki różańca, a drżące usta szeptały cichutko modlitwę.

Pamiętam te iskierki radości w oczach, podczas naszych, częstych, odwiedzin. Przytulania i uściski, czułe pożegnania, jakby miały być ostatnimi. Jakby przeczuwała. Jakby wiedziała. Jej miękką skórę i zapach czuję do dziś, wystarczy zamknąć oczy.

Pamiętam wielki bochen chleba. Wypiekanego w węglowym piecu. Na rozżarzonych węglach. Gdzie ognia trzeba było pilnować, a i pogrzebaczem zamieszać. Matko, jak on pachniał. Jak on smakował. Ja, niejadek, potrafiłam zjeść cztery ogromne pajdy, i jeszcze mało mi było.

Pamiętam jej chatkę. Jak z bajki. Taka chałupinka mała, krzywa, a izdebki wielgachne. Przytulne. Jej i męża rękami wyklepane. A progi wysokie, nie dla każdego.

14 gru 2014

Jarmark

Jarmarczna niedziela

"Wyszło to trochę inaczej, niż myślałem, ale zawsze wyszło."



Miasteczko nasze malutkie jest. Choć historię ma potężną. Na jego środku baszta z zamkowymi ruinami stoi, co ją jeszcze król Kazimierz Wielki za panowania swego kazał wybudować. I wybudowali. Porządnie, bo do dziś dumnie pierś wypina, turystów kusi,

I w tym klimacie, jak z baśni, jarmark co roku urządzany jest. Ale gdyby władanie zamkiem i basztą nie dostało się w ręce cudownej pary, pełnej pasji, zabytek ten nasz niszczał by pewnie do tej pory. I żadnych jarmarków nie byłoby, ani innych wielu innych. I tylu znakomitości ze świata muzyki na pewno nie usłyszałoby o takiej mieścinie, jaką jest Ostrzeszów.

Wyruszyłyśmy na jarmark, światła z oddali już migotały, przyzywając nas. Dzieci coraz prędzej i prędzej:
- już Mamuś, chodźmy, szybciej, no szybciej...
Aż iskierki w oczach się zapaliły. Nóżki Młodszej się plątają, ale prędzej, byle za siostrą swą nadążyć.

13 gru 2014

Piernikowe Love

Tekst roku 2014

Pierniki

zaczątek magii świąt

"Piernik – rzecz twarda, ciemnobrązowa, warzona z piwem. Kolega wiatraka. Zależność między nimi jest taka: piernik jest z mąki, a mąka z wiatraka"

Na ten dzień, wielki dzień, najbardziej czeka Starsza. Dość niecierpliwie, podrygując nogami, a nuż czas przyspieszy swój bieg. Dla mnie ten dzień też jest wyjątkowy, choć przyznam szczerze, że wieczorem padam z nóg i mam dość na cały następny rok.

Po raz pierwszy udział w tym doniosłym zdarzeniu weźmie Młodsza. I tu właśnie czeka mnie praca podwójna, dla Róży zaś zabawa przednia. Tak jakoś czuję przez skórę...

Do "piernikowania" nadaje się tylko i wyłącznie kuchnia babci J. Od zawsze. Wystarczy poukładać produkty na stole, wielką misę na ciasto, wszelkie ubijaczki i wałki, a już aromat pierników unosi się w powietrzu. Z każdej wychyla się szczeliny, z każdego zakamarka zerka i kusi.

Ale my tu gadu, gadu, a czas zabrać się do pracy. W tym roku ciasto własnoręcznie i w całości przygotowała Starsza. Wielkiego buziaka ma ode mnie. Tak pięknie je wyrobiła, że nie miało ani jednej, maleńkiej grudki. Nic. Gładka masa.

12 gru 2014

Bo pomaganie ma sens

Tosinkowe opowieści

Bo pomaganie ma sens

"Człowiek jest wielki, nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest.
Nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi."

Tosinkowe opowieści - jest to blog. o jakim nie śniło się naszym filozofom. o jakim nie śniło się Wam, drodzy moi. Możecie go znaleźć tutaj: http://tosinkowo.blogspot.com/ . Nie marnujcie zatem czasu, tylko pędźcie tam szybko.Bo warto.

Czeka tam na Was wspaniała kobieta, mama pięciorga dzieci. Czekają tam na Was wspaniałe posty: ciepłe, pełne humoru, nie raz pisane z przymrużeniem oka. A niekiedy chwytające za serce (czyt. człek ryczy kilka godzin bez szans na uspokojenie), skłaniające do refleksji i przemyśleń, do zatrzymania się w codziennej gonitwie, tak naprawdę, za niczym...

Także powtarzam jeszcze raz - myk, myk na bloga tosinków, nadrabiać zaległości.

A ja tu opowiem Wam o tym, jak mama pięciorga dzieci (przecudnych notabene) została najlepszą wolontariuszką, może nie w kraju, ale w sieci na pewno :) (gwoli ścisłości dodam, że wolontariatem zajmuje się ona od dobrych kilku lat ).

Siła Sióstr

"Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś."

 

AKT I
środek dnia
płacz, krzyk, lament. Róży oczywiście.
mówić nie potrafi,a tyle emocji przekazać umie. jasnych. precyzyjnych. z głębi swoich trzewi. najlepiej na już. ma 14 miesięcy...
powód płaczu jak zwykle, jak codzień, jak zawsze o tej samej godzinie i zawsze taki sam - zamknięte drzwi pokoju siostry.
- Wpuść siostrę - proszę .
- Mamo, staram się uczyć, nie wpuszczę wrzeszczytyłka.
A do Różki:
- Idź stąd, pobaw się gdzie indziej.

Po 5 minutach całkowita kapitulacja. Rity oczywiście. Maleństwa zawsze, ale to zawsze, dostają to, czego chcą :)
- Dobra, wchodź już, pobawimy się. Ale jak źle napiszę sprawdzian, to będzie Twoja wina.

KURTYNA

11 gru 2014

Zawsze jest tak, jak ma być. Najlepiej to widać z góry.

Zawsze jest tak, jak ma być.

Najlepiej widać to z góry.


Sześć lat tęsknych..Sześć lat wyczekiwania, uczenia się cierpliwości, podnoszenia się (z trudem coraz większym) po niekończących się porażkach...Uśmiechu na twarzy, choć serce krwawi...
Sześć lat odpowiadania na wścibskie pytania: a czemuuu? dlaczego? a jak to?
Korowód lekarzy, badań tysiące...wtem nagle maleńkie światełko w tych ciemnościach - odpowiedni doktor, diagnoza trafna, leczenie....i raptem dziewięć miesięcy kolejnego czekania.
Tym razem na CUD !
Lecz to czekanie radosne już jest, pełne słońca, uśmiechów, łez wzruszenia, śpiewów na pełen głos...
I 2 października 2013 roku na ziemi stał się cud.
Dopełnił się z cudem pierwszym, który miejsce miał 23 września 2002 roku.
Po latach 11 i 9 dniach rozłąki siostry odnalazły sie.. brakujący puzzel wskoczył na swoje miejsce.
Układanka skończona.

Przedstawiam Wam moje ukochane córeczki:

Rita Lilianna    i     Róża Antonina



hmmm...czasami mam wrażenie, że jeszcze gdzieś w przestworzach dodatkowy puzzel krąży :D

i pamiętajcie, cuda takie nieprzerwanie sie zdarzają...przecież życie to bezcenny cud :)


tak dla ciekawych:
kocyk i podusia w sówki - http://www.lamillou.com/
czapeczka i chusta Róży - Reserved
sweterek Róży - Smyk
ramoneska Ritki - H&M