zmianę czas zacząć...
"Człowiek może zmienić swoje życie poprzez zmianę sposobu myślenia."
A w mojej głowie natłok myśli. Kłębią się i kłębią, zderzając się ze sobą. Zamęt siejąc.
Chciałabym choć częścią z nich, podzielić się z Wami. I tu kolejny problem się pojawia. Jak takie kłębowisko na papier przelać? W jaki sposób je złapać i przystroić w słowa, aby to jakiś sens miało?
Jutro stary rok oddaje berło nowemu. Dla wielu jest to dzień wielkich postanowień. Co z nich wychodzi, wiedzą ci, co postanowili. Nie mnie to oceniać, nie mnie się w to wtrącać.
Nigdy nie postanawiałam. Jako nastolatka żyłam z dnia na dzień. Żadne dylematy mną nie targały, życie płynęło wartko, miło i przyjemnie. Bez zbędnych trosk i problemów. Więc postanowień żadnych nie czyniłam, bo i po co? Zresztą ostatni dzień roku przeważnie upływał mi w oparach alkoholu (tak, tak, nic co z procentem, nie jest mi obce:), w doborowym towarzystwie. I nie w głowie mi były wtedy jakieś tam postanowienia. Przecież byłam idealna:) Tak mi się wydawało...
Po urodzeniu Starszej, też nie postanawiałam. Nie było na to ani czasu, ani sił. Starsza chorowała dość mocno i długo, więc raczej skupiałam się na tu i teraz. Jedyne postanowienie uczyniłam wraz z mężulem, ale to było we wrześniu...do końca noworocznych postanowień daleko...Obiecaliśmy sobie przestać używać niecenzuralnych słów. Dla Starszej. No tak. Sporo nagrzeszyłam za młodu. Ale ile wspomnień mam za to :) Na kilkadziesiąt lat wystarczy, jeszcze prawnukom będę miała o czym opowiadać...
Także łacinę ograniczyliśmy. Raz jest lepiej, raz gorzej. Jak wkurzenie u mnie sięga zenitu, to piękna, soczysta wiązanka opuszcza moje usta. Wolę to, niż krzyczeć na dzieci.
Gdy na świecie pojawiła się Młodsza, również ominęłam szerokim łukiem postanawianie. Walczyłam wtedy z depresją, przez wielkie D. Walczę z nią nadal, ale jest dobrze. W miarę. Chociaż jak cień kroczy za mną. Nieraz czuję jej mackę na moim ramieniu. Nieraz udaje mi się uciec. Nie zawsze jednak.
Jutro stary rok się kończy..
I postanowiłam, po raz pierwszy w życiu mym złożyć postanowienie.
Postanowiłam zmienić..siebie.
Nie wygląd :)) oczywiście. Akurat siebie akceptuję taką jaka jestem. Nie mam kompleksów i nie przypominam sobie, abym miała je wcześniej. Jestem jaka jestem.
Postanowiłam zmienić się od wewnątrz. Zmienić myślenie, które ostatnimi czasy jest bardzo anty. Zamienić ten pesymizm w mój gdzieś tam zagubiony optymizm. Bo tak dalej być nie może. Po prostu. Bo cierpią przez to dzieci. Zamiast wesołej i uśmiechniętej mamy, oglądać muszą jakąś skwaszoną i ciągle zdenerwowaną babę.
Powiedziałam sobie dość. Jakieś dwa miesiące temu zaczęłam tą zmianę. Idzie mi dość opornie. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Zaparłam się, jak taka koza. I walczę każdego dnia, aby się udało. Aby tą złość nagromadzoną we mnie, przekuć na radość. I wierzę w zwycięstwo.
Zmiany widać. Może nie jeszcze gołym okiem, ale widzę. Nie złoszczę się już tak mocno. Staram sie tę złość w żart obrócić. A i śmiech częściej i dłużej u nas gości. Jest dobrze. I tego się trzymam.
A żeby nie zapomnieć o tym, o tym co ważne, składam to postanowienie. Postanowienie zmiany.
I Wam, moi mili, też tego życzę. Aby każdy dzień stał się najlepszym dniem w waszym życiu.
Tak trzymaj!
OdpowiedzUsuń