Taką sobie nazwę wymyśliłam. Dawno temu. Że jak funkiel nówka zwykło było się mawiać. Jako, że przygodę z szyciem zaczęłam niedawno, wciąż się szkolę, kształcę, czytam i oglądam oraz probuję i testuję. Małymi kroczkami, nie spiesząc się donikąd, przędę te swoje nici.
Największą zapłatą, radością i coraz wiekszą wiarą w siebie są, jak zazwyczaj, ludzie. Wracają. Z każdą kolejną uszytą rzeczą wracają po jeszcze. Bo w sklepach byleco, bo te kupne drą się, bo niewygodne, bo zaraz dziurawe, bo nietakie. A u mnie nie dość, że kawałek serca zostawiam, to i porządnie odszyte, na miarę, tak jak sobie człek wymarzył. Trudno mi czasem uwierzyć, że potrafię. Ale myśli moje są pozytywne, i coraz częściej mówię, tak. Umiem. Dam radę. Zrobię.
Jak nie wychodzi to pruję klnąc brzydko. I jeszcze raz. I jeszcze raz. Aby było perfekcyjnie.
Tak między nami jestem osobą nerwową, szybko się nudzę, a bezruch powoduje u mnie dosłownie drgawki. Dlatego możecie mnie sobie wyobrazić przy tej maszynie, jak tam naprawdę potrzeba skupienia, dokładności i powolności. Ponieważ kocham to, co robię, zmuszam się i własne ciało oraz myśli do wyciszenia. A żeby ta cała moja energia nie wybuchła, szyjąc, krojąc, mierząc, moja lewa noga caleńki czas jest w ruchu :D Inaczej bym chyba jebła krzesłem albo co. A tak...podryguje aż miło. Im większy trud i wysiłek tym wyżej skacze :D Stary mój nabija się ze mnie, że niebawem zęby sobie wybiję tą nogą. Wolne żarty hahaha.
Zostawiam Was z kilkoma migawkami mojej drogi, jaką przebyłam.
Jeśli komuś się coś widzi, zapraszam do napisania.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za wizytę , a zwłaszcza za poświęcenie kilku minut na przeczytanie moich bzdur ;)