24 lut 2015

Zawsze te dwa dania

 ...

"Zdarza się, że milczy ten, kto mógłby wiele powiedzieć." 
Najczęściej na sobotę tam chodzimy. Zrobić im obiad, posprzątać tu i ówdzie, jak dziadek pozwoli, bo to od jego pozwolenia wiele zależy. Jak powie nie, takie stanowcze, lata bycia dyrektorem i nauczycielem tego go nauczyły, to nie ma zmiłuj się. Nawet pyłku kurzu nie tkniemy. Będzie sobie leżał i wyczekiwał, aż to dziadkowe "nie" na "tylko nie poniszcz mebli" się zmieni...

Obiad zawsze dwudaniowy, a kilkanaście lat wstecz, to i deser był. Zawsze. Nie tylko przy sobocie i niedzieli. Przez okrągły tydzień dwa dania się jadło, i deserem kończyło. I kompot, zawsze, taki swojski. Z owoców naszych, działkowych, ekologicznych, na własnym nawozie. Kompot i teraz też jest, przeważnie kilka do wyboru. Choć nic nie przebije soku z winogron. Wierzcie mi, Rita i Róża tylko ten piją.  Ja także, prosto ze słoika.

Teraz pomagamy jak potrafimy. Mając dwie lewe ręce, zwłaszcza do gotowania, nawet smaczne posiłki nauczyłam się przyrządzać.
O dziwo. A pół życia zastrzegałam, że nigdy, nigdy w kuchni, bo nie cierpię gotować, kucharkę sobie zatrudnię :) Życie szybko jednak weryfikuje nasze cudowne plany, więc gdy tylko rodzice wiekiem się posunęli, zakasałam rękawy i zamieniałam się w znienawidzoną przez siebie kucharkę. Rita dzielnie mi pomaga, ale Ona to urodziła się w kuchni. Uwielbia wszelakie pichcenia, sama również tworzy już własne dania i smaki. My, jako króliki doświadczalne, musimy wszystkiego próbować. Naprawdę smacznie gotuje, mięso jak przyrządzi, okraszając mnóstwem przypraw (kurkuma i węgierska papryka należą do jej ulubionych), to każdy rzuca się na nie jak lew wygłodniały. Takie dobre.

Pichcąc nieraz w kuchni u mamy, myślę sobie jak Ona to wszystko ogarnęła przez lat tyle. Prawie sześćdziesiąt. Czworo dzieci, praca i studia w trakcie, dom na głowie, i codziennie te dwa dania na obiad. Dzień w dzień przez tyle lat. Nauczycielką była, ojczystego języka uczyła. Zaraz po szkole, mając lat 18, praca już na nią czekała (chociaż tyle dobrego na tamten system, że każdy tę pracę miał), to i uczyć poszła. Do szkoły. Tam tatę poznała, bo i on nauczycielem był, tyle że matematyki i fizyki (choć uczył nawet i muzyki). Od razu zaiskrzyło między nimi, i już wiedziała, że to ten jedyny. W sumie u nas w rodzinie to takie oczywiste:) Dwójka dzieci rok po roku, praca, studia podjęte. Ło jezu. Na wsi mieszkali z początku, w szkole, o tyle dobrze, że praktycznie praca w domu:) Ale napal w piecu, wodę zagrzej, by się umyć, o praniu i prasowaniu ani nie myślę. Ile ta moja mama roboty miała. I dzieci przypilnuj, a tu przecież trzeba przygotować się na lekcję, kartkówki poprawić. A Ona i tak codziennie te dwa dania na stole stawiała. Jak Ona to robiła?

Ja,mając dwójkę dzieci, i to w wieku, gdzie jedno może zająć się drugim, to i tak ledwo chałupę ogarniam, na szybko jakiś obiad robię, sprzątam, jak już patrzeć nie mogę na bałagan. A i tak wieczorem ledwo żywa jestem. I w domu siedzę, nie pracuję. A gdzie by tu chociaż z książką usiąść, poczytać, odetchnąć.

Mama potrafiła. Nie wiem jak to robiła, ale wieczorami zastawałam ją z książką. Okulary zsunięte na czubek nosa i zatopiona w słowach, myślami w innym świecie. A wtedy to już nas czworo miała! 

Nigdy nie narzekała (jak ja), nigdy się nie skarżyła (jak ja), zawsze uśmiechnięta i z dobrym słowem. Takim cichym słowem, bo Ona to głosu nie podnosiła, cichutka taka. Zapytałam jej się kiedyś, dlaczego prawie szeptem mówi. " Bo tylko głupcy krzyczą, chcąc wykrzyczeć swoje racje. A kto mądry, to i cichy, bo nikogo nie musi o swej racji przekonywać. I na lekcji u mnie, jak makiem zasiał. A głosu nie podnoszę nigdy. Wiesz dlaczego? Bo żeby mnie usłyszeć, uczniowie muszą zamilknąć:)" 
Powinnam wziąć sobie do serca słowa mamy, jak i te, które S. Lec napisał:" Nie podnoś głosu. Niech go znajdzie biedniejszy od ciebie." Bo u mnie to ta moja gęba najgłośniejsza, a i język niewyparzony czasami. A przecież słów wypowiedzianych nie można cofnąć. Trzeba mi się zastanowić, zanim tę moją jadaczkę rozewrę. Wziąć się za siebie muszę i to ostro, bo szkoda każdego słowa w gniewie i krzyku wypowiedzianego...

Setki ludzi poznałam, ale i tak nie znalazłam wśród nich dzielniejszej osoby, niż moja mama. Która potrafiła stworzyć dom, taki prawdziwy, pachnący ciastem z jabłkami, wykrochmaloną pościelą i właśnie tymi obiadami. Zawsze dwudaniowymi. Z pełną paletą surówek i warzyw do wyboru. Dlatego całym naszym stadkiem lubimy tam do nich wracać. Bo te wspomnienia               (i zapachy) w człowieku zostają na zawsze. I chciałabym, i ja, choć namiastkę takiego domu stworzyć dzieciom moim. Z tymi dwoma daniami, przy wspólnym stole.

Cytat zaserwowany przez Ritę:)
"Mądry i głupi."
Nie nowina, że głupi mądrego przegadał;
Kontent więc, iż uczony nic nie odpowiadał,
Tym bardziej jeszcze krzyczeć przeraźliwie począł;
Na koniec, zmordowany, gdy sobie odpoczął,
Rzekł mądry, żeby nie był w odpowiedzi dłużny:
"Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz jest próżny."


5 komentarzy :

  1. Twoja mama, to taki wielki autorytet :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieskromnie powiem, że tak.:) Wiesz, tylko ten strach, nieodłączny, o nich obu. Bo już starsi są wiekiem (tata 80), a mama schorowana b.mocno. I to, że ich zabraknie, i co wtedy będzie?

      Usuń
  2. Przepięknie, przepięknie to opisałaś (w dodatku masz bardzo ciekawy styl pisania- jak w książkach z dawnych lat, które absolutnie uwielbiam!) i jak tak czytam ten opis Twojej wspaniałej mamy to wiesz kogo widzę? Niezwykle ciepłą, zapracowaną, zaczytaną mamę Borejko :) Cudowną miałaś rodzinę, mam nadzieję, że Twoi rodzice widzieli Twój wpis, bo na pewno ich wzruszy. Chyba każdy rodzic chciałby usłyszeć o sobie takie słowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, poweim Ci, ze zawsze tak to sobie wyobrażałam - moją mamę jako Borejkową:) Nieraz jej o tym mówiłam - tyle że tata Borejkiem nie był :) bo mój to fizyk i matematyk, umysł ścisły, tamten zaś w obłokach bujający bibliofil:)) A co do stylu pisanego - cóż dopóki nie zaczęłam pisać, nawet nie miałam pojęcia, że taki styl posiadam:)) Tak po cichutku dodam, że do 4klasy liceum wszelakie wypracowania pisała mi mama właśnie (polonistka nota bene).

      Usuń
    2. Oczywiście rodzice mają wydrukowany cały mój blog:)

      Usuń

Dziękuję za wizytę , a zwłaszcza za poświęcenie kilku minut na przeczytanie moich bzdur ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...