13 mar 2015

Małe opowieści

 wielkiej wagi...

 "Nie ma nic dobrego w wojnie. Z wyjątkiem jej końca."

Wojna przegoniła ludzi po całym świecie. A po wojnie bida była, wielka i głęboka jak studnia. I oboje za chlebem, jak większość Polaków, wyjechali. Ich drogi złączyły się we Francji. Cudnej, Niezniszczonej zbytnio. W Lyonie osiedli, a los pozwolił im się spotkać na którejś z pięknych ówczesnych uliczek.  Z pracą ciężko było, a Oni znaleźli, razem z mieszkaniem. W dworku pięknym, otoczonym smukłymi drzewami, szumiącymi cicho. A przy wietrze zawodzącymi głośno. Pod swój dach przyjął ich...Niemiec. I to on
dał im tę pracę, on byt zapewnił i schronienie. On tam złotą rączką został, zmyślny taki, mądry. A także ogród był w jego władaniu. W jej udziale przypadło, to co przeważnie każdej kobiecie przypada, opieka na dworkiem. Czyli bez zbędnych słów wielkich stała się kucharką i sprzątaczką w jednym. Ona już jedno dziecię miała, oddane wojence, a na tej ziemi francuskiej drugiego potomka doczekali. Wiodło im się, śmiem przypuszczać, że dobrze. Miło, swojsko i bezpiecznie. Chyba. Do czasu...

Miał 2 latka. Siedział grzecznie w przedziale. W pociągu, który już parą buchał, taki zniecierpliwiony. Pełno wagonów. W każdym tłok, ścisk, pisk i wrzawa. A On siedział, mały taki, a oczy jak te krupeczki miał. Bo takiego wielkiego stwora, parą buchającego pierwszy raz widział. A może Mały płakał, bo gwar, bo szumno, i wystraszony był, a mamy nie było widać. Przecież tylko mama wie, jak Go utulić, łzę obetrzeć rogiem fartucha.. A Ona do ostatka zajęta z ojcem pakowaniem całego swego dobytku do tej lokomotywy. Całego swojego życia, poraz kolejny wywróconego do góry nogami. Pakunków tysiące, i jeszcze rower na dokładkę. A to nie byle co taki rower. Porządny, niemiecki. On go dostał w podzięce za lata wiernej i uczciwej pracy, w tym dworku właśnie. Wtedy taki rower to majątek był, a jaki prestiż!

Pakowali się w pośpiechu, tym razem już na serio, i raczej na zawsze. Niemiec stał przed nimi, i przepraszał, że on już nic więcej nie poradzi. Tym razem nie zdoła tamtych przekupić, już tak daleko jego znajomości nie sięgają. Ano, muszą uciekać, bo inaczej biada im. Przyjdą te dziady i wywleką, dzieci osierocą, no muszą uciekać. Bilety im pokupował, w dłonie wcisnął, pomógł pakować ich dobytek. Pogłaskał małego po głowie, łza z oka spłynęła po ogorzałym policzku. Takie życie, no. Dał co miał. i ten rower, bo im się przyda, jemu niepotrzebny.

Wieś taka maleńka, ino kilka chałup na krzyż. Jak kto umiał, tak budował. jedne proste jak ta strzecha na nich położona. Inne koślawe, do ziemi pochylone, jak ten stary dziadek, co tam idzie, podpierając się drewnianą laską. Ten tu drewniany stoi. Piękna robota. Okienka maleńkie, z komina dym się unosi. Widać, ze dom żyje, że oddycha i serce mu bije. Zaglądam przez okna, a tam przy palenisku Ona siedzi, gar zupy gotuje, ziemniaczanej. Obok niej dwójka maluchów piszczy, śmieje się w głos i biega. A Ona chochlą się zamachła, bo któryś jej pod nogi wpadł. Świeca na stole powoli się wypalała. Ona dzieci położyła do łóżek, paciorek wspólnie zmówili. Stanęła w oknie, zapatrzyła się w ciemność, myśląc czy go jeszcze zobaczy...

Dalej, dzieciaki, pakujta się na wóz. Ino raz raz, trza już jechać. - woła Ona. Jakiś taki pośpiech w sercu miała. A dzieci, jak to dzieci, pstro im w głowach i pośpiechu wcale. Pousadzała je wspólnie z sąsiadką zza płota. Poopatulała jak mogła. Kosze na wóz wrzuciła. 
Dalej, jadymy - rzuciła. Sąsiad zaciął konia i pojechali.
Na targowisko do pobliskiego miasteczka. Po grabie, bo zęby ze starości już wyszczerbione. Po derkę nową, dla konia. A i buty by się chłopakom przydały. A w zamian panie świeże jaja mam, owoców pełne kosze, co dusza zapragnie - jabłka, gruszki i wiśnie. 
Ludzi pełen targ, tłok, zamieszanie wielkie. Tu rozmowy, tam pertraktacje na całego trwają. Nieustanny szum. A oni kupili co było trza, i do wozu idą. Na dzieciaki patrzy co chwila, żeby jej któreś gdzieś nie zaginęło, tyle ludu wokół. A nagle gwar jeszcze większy się podniósł. Ktoś tam woła - idą nasi, nasi idą. I już echem się niesie po targowisku, nasi idą!
A ta stoi i patrzy i oczom wierzyć nie chce. Uszczypnęła się w ramię. zabolało. Czyli jawa to, nie sen. Lecz dzieci nie dają jej pozbierać myśli, już biegną na tych koślawych nóżkach, już wołają Tato, tato. Wrócił. Obiecał, że wróci. Mamo, zobacz. Widzisz, jest!
A Ona łzy połyka, bo jak to tak, ludziska patrzą, wstyd ją jaki ogarnął. On powojował, do niewoli go wzięli i jak to On, uciekł. I z krańca Polski, na drugi kraniec, nocami maszerował. Piechotą.

I na tym targu się odnaleźli, cuda się zdarzają. Bo wiecie, w czasach wojny, losy niepewne były, nic pewne nie było. I to, że się spotkają i razem tej starości doczekają...
On był żołnierzem. Walczył za Polskę. Polaków. Za naszą przyszłość.

A mnie wstyd, że my nie umiemy ich poświęcenia docenić...
Wywalczyli nam tę wolność, i wszystko nam wolno...
I kiedyś ta wolność kością w gardle nam stanie.

"Niech na całym świecie wojna,
byle polska wieś zaciszna,
byle polska wieś spokojna."


ciąg dalszy nastąpi ...




18 komentarzy :

  1. Bardzo fajnie napisane :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Twoje słowa wiele dla mnie znaczą :)) ściskam serdecznie*

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. mam? oj tak:)) opisałam prawdziwe zdarzenia...

      Usuń
    2. Opowieść... zabrzmiało jak opowieść :)

      Usuń
    3. tak, nie wyobrażam sobie opisywać historii moich dziadków, a przy okazji też rodziców, w innej formie...to faktycznie juz jest opowieścią, która wydarzyła się 80 lat temu..ściskam Cię mocno :)

      Usuń
    4. :))) natchnienie przybywaj! :D muszę znów usiąść z rodzicami i wsłuchać się w ich opowieści...ściskam Cię Martyno :)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. i prawdziwa, oczywiście. życie pisze niesamowite scenariusze, w zanadrzu mam kilkanaście :) pozdrawiam Cię Melu:)

      Usuń
  4. Piękna opowieść, świetnie się czytało czekam na cdn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo:)))) Te prawdziwe historie często piękne są, choć tu akurat czasy, w jakich przyszło im żyć, nie sprzyjały niczemu...pozdrawiam Cię moja imienniczko :) dam znać jak nastąpi ciag dalszy.

      Usuń
  5. Powinnaś książkę napisać o histori zdawnych czasów po prostu cudownie napisałaś pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te piękne słowa :) to akurat historia moich dziadków, jedna z wielu:) pozdrawiam serdecznie*

      Usuń
  6. To teraz nie masz wyjścia- musisz napisać książkę. Jestem pod wrażeniem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzieżby tam:))) Mnie wystarczy jak spiszę te dzieje tutaj, na tym blogu..moja mama i tak wszystko drukuje i zbiera w całość, więc nie zginie raczej:)) a blog dziewczynom moim zostawię, niech przekazują dalej:))
      A książkę to myślę, ze Ty napiszesz, Twoje opowiadanie było rewelacyjne :) ściskam serdecznie*

      Usuń
  7. Zawsze to mówię, i powtórzę ponownie - historie pisane przez życie są najciekawsze. A Ty opisujesz je wspaniale!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Miód na serce:)) i tak, historie prawdziwe są najciekawsze..:) pozdrawiam i czekam na Twoje opowieści:)

      Usuń

Dziękuję za wizytę , a zwłaszcza za poświęcenie kilku minut na przeczytanie moich bzdur ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...