i znów trudno się rozstać. te dni, kiedy on w domu jest, mijają tak szybko. Dopiero Go witałam, jutro będę na pożegnanie całować. powinnam być wprawiona już, po latach tylu, w te pożegnania, i mniej odczuwać albo co...a tu za każdym odjazdem jakbyśmy pierwszy raz się rozstawali...neverending story.
skreślam tego totka na wiele losowań z góry, ale jakoś tak nas te trafy szerokim łukiem omijają :) i nawet ta wygrana mnie tak nie interesuje, jak fakt, że już wtedy nie musiałby nigdzie wyjeżdżać. jednak prawdą jest, że ciężką pracą to można sobie dobrobyt zapewnić...a nie jakimiś tam grami...
więc jutro już same będziemy, ale jeszcze trwa dziś, więc spędzamy czas wspólnie, cieszymy się sobą, choć mój to za żadne skarby by się do tego nie przyznał, że dobrze mu tak tutaj z nami...bo on to czynami najczęściej pokazuje..
i tak narzeka zaraz po przyjeździe, że skąd tyle butów, że po co nam i ciągle nowe (pamięć ma krótką jeśli o te rzeczy się rozchodzi). i że ło jezu i o boże, na co on tak tyra, na te buty cholerne...a dziś kolejne zamówienie kazał złożyć. na buty właśnie. dla Róży kolejną parę New Balance, bo wczorajsze przysłali za duże. I Rita też dostała. i takie to jest jego marudzenie...
Róża dziś po lesie szalała. w sumie to te szyszki takie fascynujące się stały, a i pilne wypatrywanie, czy aby gdzieś ten jej wilk ukochany się nie czai. Szukała i szukała go wzrok wyostrzając, i niestety, rozczarowanie...za to znalazła wóz strażacki (bo to festyn szkolny się odbywał w lesie), jak zasiadła za kierownicą, to już wiadomo było, że tylko ona i tylko jej...za nic nie chciała wysiąść. a kolejka rosła, wydłużała się, powrotu komuny prawie doczekaliśmy..a Ona jak budda, niewzruszona, z pyszczkiem roześmianym, a niczym superglue do kierownicy przyklejona. Siła dzieci czasem mnie zastanawia...taka pierwotność w czystej postaci...
Lubię takie dni, gdzie nic nie muszę. Gdzie tylko tymi najbliższymi mogę się cieszyć. Dni, w których budujemy babki z piasku, zbieramy szyszki z leśnej ścieżki, strzepujemy mrówki z nóg, bo zaś nas oblazły, ale tak, aby żadnej krzywdy nie zrobić...dni, kiedy lejący się z nieba żar pyszne, lodowate piwo gasi. z sokiem koniecznie. Dni, kiedy obiad jest w restauracji, kolacja na telefon, a pudełko ciast zakupione na festynie podjadamy wspólnie oglądając "Uwierz w ducha" naprzemiennie z kabaretem jakimś. Dni, kiedy za pięć druga twoje dziecko Ci przypomina, że mama ciasto na festyn zrobiłaś? a ty w panice rzucasz sztućce na stół w tej restauracji, i krzycząc donośnie cholera, szukasz jakiegoś sklepu, aby kupić, a tu 30 stopni powyżej zera i wszystko się wokół topi, łącznie z twoją logiką i obietnicą, że przecież miałaś te przekleństwa ukrócić, a tu jak zwykle i po staremu się okazuje...dni, kiedy słońce świeci najmocniej, a wieczorna burza z wiatrami tęgimi i obłędnymi grzmotami kończy taki piękny dzień...
bo to przecież od nas zależy, jak przeżyjemy jedyny taki dzień w swoim życiu. który się już nie powtórzy. który, w chwili, gdy piszę te słowa, historią się stał. dobrą historią. a to najważniejsze...
"Szczęście jest wówczas pełne, gdy światło poranku budzi dwoje ludzi do dnia pełnego wspólnych czynów i rozmów"
Trzeba się cieszyć chwilami, bo tak naprawdę z nich składa się nasze szczęście.
OdpowiedzUsuńPrzykro, że żegnać się musicie, ale niedługo znów powitanie i radość. Tego się trzeba trzymać, chociaż przyznaję, że niełatwo cieszyć się takim ostatnim dniem, bo zawsze z tyłu głowy widzisz jutro.
Ja też tęskna, sentymentalna dusza jestem, więc juz czuję ten gul w gardle, choć to nie mi, żegnać się przyjdzie.
Przytulam Was dziewczyny mocno ;)
ja to ja, jakoś tam to przeżyję..ale tak mi szkoda dzieci...Róza już wstała po drzemce i go szukała...a ile jemu umyka...wróci za 6 tyg to Róża już pewnie będzie mówić, a może i bez pieluchy ją zastanie...
Usuńto prawda, wiele traci. Ech... życzę Ci, wygranej w totka :)
UsuńJa dziękuję codziennie za to, że mój mąż pracuje blisko od domu. Nie zarabia 10 000 zl ale na wszystko starcza i ja nie muszę pracować tylko mogę wychowywać syna. Bezcenne są chwile we 3 choć mijają bardzo szybko. Mam nadzieję, że twn czas kiedyś u Ciebie minie i będziecie codziennie się żeganać przed,pracą i witać po powrocie :-)
OdpowiedzUsuńteż mi się to marzy :) ale i tak doceniam to co mam, zawsze mogłoby być gorzej...
UsuńMój mąż pracuje blisko, ale nie ma go całymi dniami i trochę mnie to boli. Ogarnąć się samemu w obcym mieście, gdzie oprócz córki nie zna się nikogo i nie ma się przyjaciół, to dosyć ciężko. No, ale czego się nie robi dla miłości!
OdpowiedzUsuńMiłej niedzieli życzę!
podziwiam Cię!! dobrze, że chociaż masz tu nas, niby wirtualnie, ale kto wie? moze się kiedyś spotkamy?
UsuńMęża mam dosłownie na wyciągnięcie ręki przez cały czas, chyba, że jedzie na montaż do klientów lub po materiały. Chyba się do tego za bardzo przyzwyczaiłam i za mało to doceniam, bo ostatnio kłócę się z nim na każdym kroku...
OdpowiedzUsuńSpokojnego dnia.
doceń to, naprawdę. choc to prawda, ze jak ma się kogoś ciagle obok siebie, to też przydaje się chwila odpoczynku. samemu.
Usuńpozdrawiam serdecznie :)
Niestety, też to znam. Choć przyzwyczaiłam się po pożegnań w poniedziałki i powitań w piątki/soboty. Nie jest tak źle, bo to tylko tydzień i gdyby nie ta praca nie moglibyśmy sobie pozwolić na zakup większego mieszkania. Zazdroszczę jednak tym, który codziennie jedzą razem obiady i dają sobie buziaka każdego ranka! Takie słomiane wdowy z nas ;)
OdpowiedzUsuńMostki obu córek super! Starszej wyczynowy, a Młodszej ten do przodu :D
Podpisuję się! Ja też słomianą wdową zostałam, i to zaraz po ślubie, a właściwie to jeszcze przed... ale cóż, takie realia, żyć trzeba!
Usuńjest jak jest i staram się doceniać to co mam. gdyby był tu w PL, też bym go nie widywała, a on by pracował tak samo ciężko , o ile nie ciężej, a za stawkę duużo mniejszą...choć długo się broniłam przed jego wyjazdem. kiedyś spedzaliśmy czas razem, ciągle tylko we dwoje, nie nudziliśmy sie ze sobą...
Usuńps. co do mostków - starsza to akrobatka :D a Młodsza siostrę naśladuje :)))
Kasiu, Twoje wpisy są zawsze takie sentymentalne, szczere, bardzo je lubię. A co do rozstań.... o moich/naszych mogłabym chyba książkę napisać... niełatwe jest być dziewczyną (żoną) żołnierza... Ale i Tobie niełatwo jest. W sumie to nam chyba łatwiej jest niż naszym mężom, bo jednak my mamy dzieci na co dzień:-)
OdpowiedzUsuńzawsze się zastanawiam, jak on sobie tam bez nas radzi. twierdzi, że sie wyłącza, aby nie oszaleć z tęsknoty, ale czy ja wiem? nie wyobrażam sobie tak długiej rozłąki z dziećmi...
Usuńa Ciebie podziwiam, być żoną żołnierza to wyzwanie.
Ja też lubię takie chwile. Jestem w innej sytuacji, mój mąż klasycznie pracuje w tym samym mieście, od pon. do pt. Ja czekam na weekendy. Zawsze staram się, abyśmy spędzili go razem, żeby był miły, aktywny, żebyśmy wieczorem mieli poczucie dobrze spędzonego dnia :) Uwielbiam nasze wspólne chwile. A Wam życzę ich jeszcze więcej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKażda chwila spędzona z bliskimi jest najcenniejsza :))) pozdrawiam
UsuńU nas jest odwrotnie - to mnie zazwyczaj nie ma. Na szczęście nie musze wyjeżdżać do pracy na kilka dni lub tygodni, ale widzimy sie rano i dopiero poźnym wieczorem. Poza tym szkolenia co jakis czas....brrrrrrr:-)
OdpowiedzUsuńtaki układ to co innego ;))))) żartuję oczywiście..mnie by wystarczyło, zeby sie choć wieczorem zobaczyć...
UsuńCzasem myślę, że ja bym nie dała rady. Kiedy M. jedzie gdzieś służbowo na dwa dni, ja już szaleję. Dlatego podziwiam Waszą czwórkę.
OdpowiedzUsuńnajcięższe w tym wszystkim nie jest sama rozłaka, ale to ile pracy wymaga dopasowanie się do siebie, jak wraca. bo kazdy z nas ma juz inny rytm dnia...
UsuńAaaa i miałam napisać jeszcze o New Balance, że świetny wybór ;). Ja uwielbiam ;)
OdpowiedzUsuńbalansiki extra:) Rita dostała też, a Różą dodatkowo ma jeszcze jedne, za duze, ale juz nie odsyłaliśmy, będą na wiosnę :) (czarne z czerwoną podeszwa)..w ogóle ja jestem buciara :)))
UsuńWiem co znaczą rozstania, wprawdzie jeszcze za czasów sprzed Julki, ślubu ale znam ten ból, tęsknotę.
OdpowiedzUsuńtakże wiesz, jak nam tęskno czasami, a to juz 8 lat...
UsuńSzymborska! Że w tytule Szymborska!
OdpowiedzUsuńA co do samego tekstu to zgadzam się. Ja też lubię takie dni. I lubię tego bloga, też :)
jak zwykle trafnie, jak zwykle miło..uwielbiam czytać Twoje komentarze! Melu :)
Usuń