Dzień taki codzienny.
A przecież innością pachnący.
Te same rzeczy robione po tysiąckroć. Dzień w dzień. Godzina w godzinę. Minuta minutę pogania.
Tak samo, a jednak inaczej.
Bo tę łyżeczkę z cukrem dziś najpierw włożyłam do kubka, i wodą gorącą zalałam. A wczoraj wodę piłam, bo na herbatę czasu zabrakło.
Bo tę kaszkę zamieszałam porządnie. Dokładnie. A wczoraj byle jak, i grudki były. Na stolik wyplute, stąd wiem.
Bo dziś śniadanie pięknie zjadła, książeczkę "czytając". Lokomotywa. Wczoraj Na straganie.
I dziś zdążyłam zjeść śniadanie. Ale o 11.30.
Odpuściłam internet na rzecz tańców. Najlepszych, jakie me oczy oglądały. Wykonanych z tak wielkim zaangażowaniem. Istne Moulin Rouge. Warto było.
Zadzwoniłam do mojego, jak co dzień. Tyle, że krótko rozmawiałam. Róża przejęła stery ze swoim najsłodszym "hało tata". Samodzielnie, po raz pierwszy przejmując inicjatywę.
Bo w południe piasek między palcami przesypywał się. Z nowo poznaną Tosią. Na placu zabaw. A wczoraj meszki nas tam obsiadły. I Tosi jeszcze nie znała.
Bo obiad na stole parował. Pachnący. Kuszący. A ona rozbiegana wokół, wonią nie skuszona. Jeść nie chciała. Starsza też parę kęsów skubnęła jeno.
W domku naszym budującym się kolano rozbiła. Bo wszędzie i wszędzie, zapominając o swej maleńkości. A wczoraj stała pod drabiną, w niebogłosy płacząc, bo mama na górze, a ona na dole.
Bo dzisiejsza chmurka w kształcie słonia skaczącego, z trąbą długaśną. Puch na niebie błękitnym, aż oczy obolałe. W dniu poprzednim uwidziała nam się chmurka na kształt lampy idealnie unoszącej się nad wiatrakiem. Wiatrak stał na ziemi.
Sen o stałej porze zagościł u nas. Niczym nie różniący się, a jednak co dzień inny. Bo dziś spokojnie w objęciach Morfeusza kołysze się Róża. Wczoraj sen niespokojny okazał się budzikiem.
Bo Starsza pokój właśnie sprząta z kurzu nauki rocznej. Umilając tym czas oczekiwania na wspinaczkę. (pisałam o jej pasji TUTAJ ). O tej godzinie dnia wczorajszego zanurzała się w wodzie chłodnej, po skoku udanym. Z trampoliny. Tej najwyższej. Aż ciarki mam.
Jeśli patrzysz uważnie, upływające godziny okażą się wielce ciekawe. Każda różniąca się od poprzedniej. Jeśli popatrzysz w spokoju, w skupieniu pewnym, szara, nudna codzienność wystrzeli kolorami tęczy. Aż oczy zabolą, aż je zmrużysz. To Ty tworzysz swój świat, swą przestrzeń codzienności. Ty ją kolorujesz ulubionymi barwami. Ja staram się piękne dni tworzyć...A piękno wymaga trudu i stawia opór...
A i tak za często o tym zapominam. I poddaję się nurtowi szaremu, klnąc i złorzecząc, że nie to a tamto, że znów to samo, a ja mam dość...
Dobrze, że coraz częściej patrzę, doceniam, i nie oceniam...
Czasami tylko wieczorem wyrzut sumienia nie daje zasnąć.
Mam ostatnio ten sam etap. Mało nas w sieci, mniej gotuję, mniej stoję w kolejkach, dawno nie przeczytałam ani zdania w książce, która czeka od miesiąca... ale nie chcę uronić żadnej chwili, razem tym bardziej, że to ostatnie takie lato. Ale obrzydliwie dobrze mi z tym! :)
OdpowiedzUsuńpo mału szukam pracy, Różka za moment 2 latka skończy. a mi łza się kręci w oku. a ja kwoka jestem, najchętniej bym z nią siedziała w domu jak najdłużej..tym bardziej, ze to ostatnie moje maleństwo :( chyba poszukam pracy w przedszkolu.
UsuńTo chyba taki efekt cieplarniany :) /sezonowy na szczęście/
Usuńoby :)
UsuńBo każdy dzień mimo, że jest inny, to tak samo cudowny jak poprzedni, dlatego, że ma się tę moc w Rodzinie... swojej- najwspanialszej- tak bym dodała na koniec do tego pięknego wpisu. Buziaczki Kasiu ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)) Kochana jestęs:) Piękne słowa :)
UsuńŚwięte słowa :). Codziennie niby rutyna, a wszystko jednak inne. I tak właśnie na tę "rutynę" trzeba patrzeć, bo oszalejemy :)). Przytulam mocno :)).
OdpowiedzUsuńwiadomo, żaden dzień się nie powtórzy :) buziaczki od naszej trójki :)
UsuńCzyli piszesz o tym, że to, jak wygląda nasza codzienność jest zależne od nas samych, że może być piękna, albo, że może być zabijającą rutyną.... zgadzam się. Szczególnie chwile rodzinne, spędzone z naszymi dziećmi są piękne. Pola właśnie skończyła pierwszy roczek... Jak ten czas leci, szkoda go marnować i narzekać na szarą codzienność. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńi jak zawsze trafne podsumowanie! a moja za 3 !!! miesiące skończy 2 lata!!! jestem załamana...czas za szybko pędzi. chwytam te chwile codzienne z nią tak mocno, a i tak czas przez palce ucieka.
UsuńBo najpiękniejsze piękno wbrew pozorom tkwi właśnie w codzienności. Jeśli zacznie się je zauważać, to droga do szczęścia jest już prosta.
OdpowiedzUsuń