gdy umiera bliski...
„Śmierć jest jedynie przebudzeniem ze snu”
On palił..dużo..od lat wczesnej młodości...bez przerwy. A gdyby nie palił to zdrowy by był? Czy nie? Takie tam gdybanie. Taki koniec był mu pisany, nie inny...
Odchodził z godnością, na jaką było Go stać. Rita lat 6 wtedy miała. Pamiętam gorąco wtedy było. Słońce prażyło. Wiatr nie chłodził zbytnio. Firanki wisiały nieruchomo. Czy mu to gorąco przeszkadzało? Czy tak w tych boleściach zanurzony, temperatury nie odczuwał?
Mówić przestał już po dniach kilku zaledwie. Nie jadł. Nie pił, aby co mu tą gąbką wodą nasiąkniętą te parę kropel wlewaliśmy do buzi...
Odchodził na naszych oczach, a my w bezsilności byliśmy. Bo spod ziemi byś ten lek wykopał, z głębin oceanów byś wyłowił, gdyby takowy istniał...
Byliśmy przy nim na zmianę. Po kilka osób naraz, bo to wielka rodzina. Dzieci dużo miał, wnuków jeszcze więcej, a i kilku prawnuków. A nie każdemu dane to jest za życia. To chyba szczęście miał? Choć ból większy przy pożegnaniu...tylko z synem jednym się nie pożegnał...Syn daleko, w Emiratach wtedy był...Po śmierci przyszedł we śnie do niego. Powiedzieć "do zobaczenia..i że się nie gniewa, bo i o co?"...
W ten dzień siedziałam przy nim, w nogach jego, obserwując bacznie. Rita koło mnie usadowiła się. Syn kolejny za rękę Go trzymał, poklepując i masując lekko. Syn ten z żoną swą rozmawiał głośno. Co by i On mógł słyszeć...
Oddech, wydech, oddech, wydech, oddech, wydech..serce pracowało już na najwyższych obrotach...To tak jak w tych zegarach starodawnych, nakręcanych...coraz szybciej i szybciej, aby w końcu rozsypać się na części drobne...
Ten moment pamiętam do dziś, jasno, wyraźnie. Bo ja obserwowałam. Nie uczestniczyłam w rozmowie.
Bo jak patrzysz uważnie, to usłyszysz świst tej kosy, dojrzysz ten cień pochylający się nad człowiekiem...Oddech zwolnił...a świat znieruchomiał...tylko to brzęczenie muchy obijającej się o okno słychać było. Na kolejny oddech czekałam ponad minutę. Wtedy kazałam Synowi wezwać wszystkich. Jeszcze trzy czy cztery oddechy nastąpiły...łzy mu z oczu pociekły na policzki, bo i te oczy jeszcze otworzył, a przecież już nie widział...i odszedł. Tak lekko, tak spokojnie, tak cicho.
Chcieli, aby Rita wyszła, aby na to nie patrzyła...Nie zgodziłam się. To jest przecież życie. Jest czas rodzenia i czas umierania. Moim zadaniem jest oswoić z tym moje dziecko. Bo każdego z nas czeka wieczne milczenie. Rita wiedziała, że On umiera. Jej dziadek. Dzieci są bardziej dojrzałe od nas, dorosłych. Dla niej było to coś naturalnego, bolesnego owszem, ale naturalnego. Słowa jakie od niej potem usłyszałam, utwierdziły mnie w przekonaniu, że słusznie postąpiłam. Pozwalając jej być z dziadkiem do ostatniego jego tchnienia. "Mamo, wiesz, ja to już się śmierci nie boję. Dziadziuś tak spokojnie umarł. Jakby Go co dobrego po tamtej stronie czekało."
"Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią im się płaci"
Odważna jesteś. Bałabym się swojemu dziecku pokazać śmierć choć masz rację, że to jedna z kolei jaka po sobie następuje. Temat ciężki, bo jak ma być lekki jak ktoś, kogo kochasz odchodzi na zawsze
OdpowiedzUsuńWiesz, zastanawiałam się co zrobić, ale stwierdziłam, że przecież nie zawsze jest się młodym, pieknym...że życie tez jest trudne, pełne chorób i ze każdy kiedyś odejść musi...chciałam aby wiedziała. Jej wspomnienia już wyblakły...a wtedy dzieckiem była, a dzieci inaczej podchodzą do tych spraw..pozdrawiam***
Usuńale masz mądre dziecko.Dobrze że rita nie boi sie śmierci bliskej osoby bo wiadomo to trudny temat dla dziecka.Zawsze mówimy ze do nieba poszedł do aniolków.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńona bardziej jest zżyta z moimi rodzicami...ale naprawdę dzieci to spokojniej przyjmują niż my dorośli...pozdrawiam***
UsuńCzy dobrze postąpiłaś to nie wiem, czas pokaże. Wiem za to, że ze mną źle postawiono, gdy miałam kilka lat i umarła babcia przed pogrzebem leżała w trumnie w swoim domu. Jedna z życzliwych ciotek siła zaciągnela mnie do trumny. Mam uraz do tej pory. Boje się śmierci i umarłych - bardzo.
OdpowiedzUsuńNaslonecznej.blogspot.com
Oj, tez bym miała uraz...mnie mama zawsze brała na pogrzeby i samej pozwalała decydować..i nie, nie boję się dotykać zmarłych, to tylko puste skorupki, bo przecież ich już w nich nie ma...
UsuńRicie wspomnienia się zatarły już, i ona do tej pory nie boi się śmierci, ani umarłych...
pozdrawiam serdecznie*
Duża odwaga z Twojej strony, ale w sumie zgadzam się z tym co zrobiłaś. Jak inaczej opowiedzieć o tym dziecku? Umieranie to część życia. Malutka sama utwirerdziła cię w tym.
OdpowiedzUsuńNieraz się zastanawiałam co miałam zrobić..wszyscy w pokoju, a ją co ? miałam ją wynieść w panice..to dopiero by się bać zaczęła...a tak, przyjęła to dobrze, tak jak dzieci tylko to potrafią:) a jak przyszło gadanie, ze teraz to na pewno mieć będzie koszmary, to aż się zdziwiłam. po czym miałaby je mieć, jeśli to odejście było ciche i spokojne...my dorośli jesteśmy dziwnym gatunkiem..czasami...:)
Usuńpozdrawiam serdecznie, zapraszam częściej***
O zyciu pieknie pisac latwo jest bo zycie potrafi piekne byc ale o smierci ladnie pisac to trzeba talent miec no i duzo spokoju ducha !
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Elu za te słowa. Ty wiesz ile one dla mnie znaczą!!! Tęsknimy wszyscy, ale ja to naj, naj...:) buziaki ***
UsuńPiękny, poruszający wpis. Ja sama walczę z tym cholerstwem. Chciałabym żyć jak najdłużej, ale jeśli przyszłoby mi się pożegnać, to chciałabym w taki sposób. Pokój Duszy Dziadka i siły w Rodzinie.
OdpowiedzUsuńDziękuję:) My dorośli się boimy, a zobacz dzieci...one wcale. To my im ,gdy dorastają przekazujemy ten strach. Też bym chciała żyć długo, ale i dobrze. Nieraz, leżąc w łóżku, rozmyślam nad tym, że wszyscy przemijamy, a żyjemy i zachowujemy się, jakbyśmy nieśmiertelni byli...A wracając do dziadka, wiesz, choć bolesny to był koniec, ale właśnie wśród najblizszych, to może i lżej jest wtedy? nie wiem..wiedzą ci, którzy odeszli...
Usuńpozdrawiam serdecznie, dziękuję za piekny komentarz***
Aż się łezka w oku zakręciła..
OdpowiedzUsuńA wiesz, że mnie też..jakaś płaczliwa ostatnio się zrobiłam..Dziękuję, że podobał Ci się wpis..pozdrawiam*
UsuńZe śmiercią miałam do czynienia od wczesnych lat dzieciństwa. Miałam prawie trzy lata gdy zmarł mój ojciec. Wtedy nie bałam się śmierci bo nie rozumiałam jej. Patrzyłam na otwartą trumnę, głaskałam tatę po czole i mówiłam mu żeby spał. Wiem to z opowiadań innych choć wydaje mi się, że to pamiętam. Widziałam martwe dziecko niespełna dwu letnie bawiłam się z nim... sama miałam wtedy 11 lat. Niedługo potem widziałam w krótkim odstępie martwych dziadków. Uważam z perspektywy czasu, że to nie był ani dobry pomysł ani dobry sposób na oswajania ze śmiercią.
OdpowiedzUsuńKażdy ma jakieś wspomnienia związane ze śmiercią, przecież jest ona nieodłączną częścią życia. Szkoda, że Twój tatuś tak szybko odszedł...że nie widział jak dorastasz, że nie pozna Malutkiej, to chyba tak najbardziej boli...Ja będąc mała dziewczynką, też sie nie bałam śmierci..tak jak Ty, głaskałam i dotykałam zmarłych..wielu. Choć jak i teraz dziadek umarł, to także potrafiłam Go dotknąć, pogłaskać..bardziej niż śmierci boję się tego, że dzieci będą za mną płakać, tęsknić...buziaki wielkie***
UsuńPamiętam, gdy byłam dzieckiem, umierał mój dziadek. Pisałam o tym w poście na Dzień Babci i Dziadka na moim blogu. Nie wiem, czy byłam świadkiem jego śmierci, czy też pamiętam tylko to co chcę.... W każdym razie dawniej dzieci były bardziej oswojone z tematem śmierci. Ludzie częściej umierali w domach, potem zmarli leżeli w domu w trumnie i przed dwa, trzy dni czuwaliśmy prze zmarłych. Dziś wygląda to całkiem inaczej.... W każdym razie, w dniu Wszystkich Świętych, na cmentarzu mój 4-letni syn wypytywał o cmentarz i o śmierć. Zapytał: Mamo, a oni się nie boją tutaj, na cmentarzu? Odpowiedziałam, że raczej nie, bo są na innym świecie, w którym jest im lepiej, albo będzie im lepiej, jeśli będziemy o nich pamiętać i modlić się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kasiu!
Zaraz pędzę do Ciebie przeczytać to i owo. Tak naprawdę każdy z nas miał styczność ze śmiercią, i wiadomo, że im człowiek starszy, tym częściej tak będzie. U nas nie ma tematów tabu, więc o wszystkim rozmawiamy. i o tej śmierci także. Choć ja i tak powtarzam, ze aby w tym zdrowiu starości doczekać, i dzieci, aby zdrowe były...nic więcej do szczęścia nie jest potrzebne..pozdrawiam serdecznie***
UsuńMasz bardzo mądrą córkę! Współczuję straty.
OdpowiedzUsuńDziękuję:)) za twoje słowa.
UsuńChyba nie zrobiłabym tego... nie pozwoliłabym małemu dziecku na to patrzeć. Bałabym się, że będzie mieć traumę... chcę pozwolić dziecku być szczęśliwym, pamiętać rzeczy dobre, radosne... chcę by z uśmiechem na twarzy wspominała dzieciństwo - dziadków też...
OdpowiedzUsuńWiesz Martyno..Ritę do teraz bardziej boli to, że przy jej ukochanej (także i mojej) babci (chrzestna mojej mamy - traktowałyśmy ją jak babcię) nie było nikogo, gdy umierała...że nikt za rękę jej nie trzymał..a tak ją kochaliśmy. I to wspomina co jakiś czas, i ze tęskni, i że chciałaby do niej pojechać..dużo by pisać. A dziadka? Dziadka (mojego teścia) prawie nie wspomina, nieraz Róży tłumaczy na cmentarzu, i tak spokojnie jej opowiada, że dziadek był mocno chory i tak spokojnie odszedł, bo otoczony bliskimi był. Dzieci rozumieją o wiele więcej niż nam się wydaje. I traumy nie ma..za to bunt nastoletni jak najbardziej się u niej zaczyna:) choć i tak kochana jest, i pomocna:))
Usuńpozdrawiam serdecznie***
popłakałam się, pięknie piszesz, ze spokojem i naturalnością
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak miłe słowa...:))) i to, że kogoś potrafiłam wzruszyć ...dziękuję:))) ściskam serdecznie***
UsuńPiękny wzruszajacy wpis.
OdpowiedzUsuńNienawidzę tej choroby, ona zabrała mi bliskie osoby :(
Ogromnie Ci współczuję....jak dla mnie najgorsza choroba naszego wieku, niestety :(
Usuńpozdrawiam serdecznie*
popłakałam się :( kilka dni temu zmarł mój dziadek, też na raka płuc i tak samo jak u was wykończył go w dwa tygodnie :(
OdpowiedzUsuńOjej, tak bardzo Ci współczuję...straszna jest ta choroba, prawda? i to cierpienie, tego nie da się opisać...pozdrawiam serdecznie, mocne uściski Ci przesyłam i Twoim bliskim w tym trudnym dla Was czasie...
UsuńDzieci mają w sobie tyle mądrości :) Masz bardzo dzielną Córeczkę! Odważnie postąpiłaś, ja chyba nie wiedziałabym jak się zachować....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :)
Chcę, aby wiedziała, że śmierć jest nieodłączną częścią naszego życia, tak jak i starość, cierpienie, ból. Chcę, aby potrafiła wtedy wyciągnąć pomocną dłoń i pomóc po prostu, bo ludzie tacy potrzebują tej pomocy, zresztą każdy z nas będzie jej potrzebował prędzej czy później..nie chcę aby obojętna na to była...
Usuńdziękuję za miłe słowa, mam nadzieję, ze zostaniesz tu na dłużej:) pozdrawiam serdecznie*