Te kilka nieprzespanych nocek dały mi porządnie w kość. Wyglądam jak zombie, a tych czarnych worków pod oczami nawet korektor nie potrafi już zamaskować. Jestem już zmęczona byciem ...taką nieidealną. Chciałabym mieć dom na błysk posprzątany, dzieci wystrojone dzień w dzień, obiad z dwu dań na piecu powinien stać. Wszystko raz, raz zrobione być powinno i do tego idealnie. A mnie się nawet nie chce schylić po te zabawki rozrzucone po całym saloniku naszym. I wszystko robię tak jakoś bez organizacji, więc i żadnych spektakularnych efektów nie widać, niestety...
Jak zaglądam na niektóre blogi to wszystko tam takie idealne. Piękne, czyściutkie, posprzątane, grzeczne. Wszystko jest cacy, a życie to niekończące się pasmo sukcesów i pełni szczęścia i radości. I pełno u nich planów i pomysłów na przyszłość...a ja zaledwie mam siłę pomyśleć, że za tę godzinę Mała może zaśnie i będę mieć chwilę oddechu od jej ciągłego wypełniania jakiejkolwiek przestrzeni całą sobą... O planowaniu czegokolwiek nawet nie marzę...u mnie jakoś tak te plany lubią sobie w łeb dać. Zawsze. Więc nie planuję, choć nie powiem, marzenia jakieś tam mi się snują po głowie...ale to takie oczywiste..aby zdrowie było, bo to najważniejsze...to jak juz to zdrowie jest, i dwie ręce sprawne mam, wprawdzie oby dwie lewe, to może tę trawę bym posiała na tych naszych hektarach przy domku? i pełno kwiatów, róż, lilii, tulipanów i żonkili.. i astry jesienne koniecznie..i mnóstwo lawendy, lecz nie u każdego ona zakwitnie...i chociaż okien ten nasz domek jeszcze nie ma, to czy to takie ważne?
No ale dość narzekania...nikt o tym czytać nie lubi..a już zwłaszcza moje dzieci za lat kilkanaście.
Miałam kilka miłych ostatnio chwil. Okazało się, że sporo osób z mojej mieściny czyta mego bloga, także teraz na spacer tylko pod osłoną nocy :D Przypadkiem spotkałam panią wychowawczynię, jeszcze z podstawówki, a i w liceum też nas uczyła...i zaskoczyła mnie zupełnie, mówiąc, że czyta moje wpisy. I że bardzo jest zaskoczona (! :D) jak wielki mam talent i lekkie pióro ...i wieczorami, po dniu ciężkim, zagląda sobie tu do mnie. Pisząc te słowa jestem czerwona jak burak, bo naprawdę nie mogę w tak miłe słowa uwierzyć jeszcze. Czuję się tak, jakbym na nie nie zasługiwała (no cóż - zapewne to pozostałości z lat dziecięcych). Bo przecież ja pisać nie umiem...żadnych wielkich mądrości tu nie uświadczysz...ot, zwykłe życie...
Kolejną miłą wiadomością, najmilszą sercu memu, jest przyjazd mojej przyjaciółki. Już się cieszę na nasze wspólne chwile, choć czy się nagadamy? szczerze wątpię. Jak poznać prawdziwą przyjaźń? Otóż nawet, gdy nie widzimy się i nie rozmawiamy przez kilka miesięcy to...nic takiego. Gdy dzwonimy do siebie co jakiś czas, to tak jakbyśmy sobie wczoraj powiedziały "Dobranoc", a dziś znów się spotkały. Czas w tym przypadku nie ma znaczenia, bo wiemy, że zawsze możemy na sobie polegać. Nie darmo Ona została mamą chrzestną mojej Różyczki. Bo jeśli mnie by się coś stało, to wiem, że Ona stworzyłaby im najlepszy dom pod słońcem...
Za kilka dni mój tato kończy...uwaga...wdech, wydech...80 lat ! Właśnie spojrzałam w kalendarz i aż podskoczyłam, bo to już nie za kilka dni, ale pojutrze. Chciałabym mu tu taką małą niespodziankę zrobić. Jak czas pozwoli i wena mnie nie opuści, to może się uda..
I tak wszystko ku lepszemu iść zaczyna. Wiadomo, największe problemy mam ze sobą. Ale mam tu przy sobie niewielkie grono bardzo dobrych duszków, które mnie wspierają. Jedna za rękę, druga z nogę trzyma, a trzecia te skrzydła moje unosi, gdy opadać zaczynają. Także Honorata, Kasia i Lucyna, wy wiecie o kim mowa..a jak nie wiecie, to już wiecie :D Masło maślane...a ja Wam nie wiem jak mam się odwdzięczyć...Może po prostu powiem: Dziękuję...
"Co masz przyjaciół, wybór ich, przesiawszy do duszy, przytwierdź żelaznymi haki."
Każdy ma czasem gorszy okres. Ja już nie próbuję nawet czasem sprzątać zabawek, bo wiem, że za moment będzie to samo. Wiesz Internet to takie miejsce, gdzie można się wykreować na zupełnie kogoś innego niż jest się w rzeczywistości. Niestety pewnych sytuacji z innych blogów nie jesteśmy w stanie zweryfikować i możemy się tylko zadręczać jakie to oni mają idealne życie. Ja doceniam to co mam, że jestem zdrowa i szczęśliwa. Nie śpię na kasie, mam kredyt na dom, ale za to również cudowną Rodziną, którą kocham ponad życie- dla mnie to liczy się najbardziej.
OdpowiedzUsuńZłóż tacie najlepsze życzenia urodzinowe i życz mu przede wszystkim dużo zdrowia. ;-)
Jak zwykle trafiłaś w samo sedno :D Dziękuję.
UsuńWracając do Twojego narzekania: nie da się planować. Nie chcę być mocna w tym co napiszę, ale odrobinę śmieszą mnie ludzie odkrywający swoje "plany". Ktoś, kto już trochę przeżył wie, że nic się nie da zaplanować, czasem nawet wakacje ciężko zaplanować na dwa miesiące wcześniej, bo zaraz przed wakacjami dziecko łamię rok i siups, "po ptokach". Czuję, że ten ostatni pełen optymizmu trend w blogosferze, blogerzy z uśmiechami number 5, cieszący się z drobiazgów i udowadniający, że można wszystko szybko zgaśnie, bo rzeczywiste życie jest jednak inne..
OdpowiedzUsuńwłaśnie..masz zupełną rację...moje zawsze przed wyjazdem chore (już się nauczyłam i przed wyjazdem pędzę do lekarza po recepty w razie "W" :) i co do blogosfery też masz rację, zawsze się zastanawiam jak mając np. choćby 2 dzieci, wszystko na tych zdjęciach takie idealne jest..gdzie ja Róży nie potrafię zdjęcia zrobić, bo w ciągłym ruchu jest.. i wiecznie umorusana :))
UsuńA myślałam, że tylko ja żyję w ciągłym pędzie, bez planów na kolejne lata, a nawet miesiące czy dni. Myślałam, że tylko ja mam wrażenie, że tylko mój dom wygląda jakby tornado po nim przeszło.
OdpowiedzUsuńFajnie, że odwiedza Cię przyjaciółka. Moja też była teraz u mnie na kilka dni i ani trochę się nie wygadałyśmy.
O jak dobrze, ze nie tylko ja taka nieperfekcyjna jestem :)) jak będę zębami ze złości skrzypieć, bo zaś bałagan, to pomyśkę sobie, ze gdzieś tam właśnie ta Górlaska Mama może robi to samo :))) a co do przyjaciółki - fakt, nie da się nagadać na zapas niestety..ale miłe były to dwa dni, moze jeszcze jutro się uda spotkać :)
UsuńKto jak kto ale Ty sobie na pewno poradzisz:)
OdpowiedzUsuńZwarta i gotowa! Buziaczki Martuś - Twój blog jest cuuuudowny!!!
UsuńKto jak kto ale Ty sobie poradzisz na pewno!
OdpowiedzUsuńŚwiat nie jest tak idealny jak blogosfera:) unas też w domu tornado:) ale jak mam wybierać bawić się z A. czy sprzątać wybieram zabawę:)
OdpowiedzUsuńhaha no tak blogosfera jest czasami zaidealna :))) chyba pójdę w drugą stronę i zdjęcia moich tornad codziennych zacznę wrzucać :)))
UsuńNo to wszystkiego najlepszego dla taty :)
OdpowiedzUsuńDziękuję - przekażę:) pewnie się zdziwi, że jego sława o internety zahaczyła :)))
UsuńOjjj, na blogach to wiesz... życie wirtualne jest... wycackane... w tle wszystko posprzątane... zdjęcia poobrabiane... Nie chciałabyś widzieć mojego mieszkania w chwili obecnej :) Na szczęście żyjemy w świecie realnym, nie wirtualnym. I w tym realnym jest raz lepiej, raz gorzej... Dzisiaj będzie u nas post o tym, na co brakuje czasu w świecie realnym. Zapraszamy o 19:00 :)
OdpowiedzUsuń80 lat! Tożto feta! Wszystkiego dobrego dla Taty od nas!!!! Pochwal się jaką niespodziankę przygotujesz :)
Pozdrawiam i głowa do góry! / Agata
Tak jak pisałam wyzej, rozpoczynam modę na zdjęcia...tornad naszych codziennych :)) tak, real najlepszy jest...fajnie byłoby się w końcu z Wami wszystkimi spotkać, prawda? :D
UsuńJeśłi na blogu, to wiadomo coto może być - post tylko dla niego :))) tylko zastanawiam się jeszcze jak to ugryźć :))
Ja też niezamierzam być idealna.Jak to niektóre mamy piszą,że włoski zrobione,paznoketki,piękny ciuch itp.Ja to się cieszę z tego co mam i najważniejsze że wszyscy w domu zdrowi i to ważne ,a nie jakieś pierdołki jak czytam na blogach.STO LAT,STO LAT DLA TATY .Pozdrawiam buziaki dla was
OdpowiedzUsuńTak, dokładnie ujęłaś moje myśli! Dziękuję. Tak jak piszesz, zdrowie najważniejsze..pozdrawiam i ściskam serdecznie ***
UsuńTo o czym piszesz jest mi bardzo bliskie. Z tego co widzę po komentarzach, nie tylko mi.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się.
Aha..dziękuję :))) Fajnie Was tu mieć. pozdrawiam serdecznie ***
UsuńNo właśnie codzienność jest miła! A te takie małe przyjemności, jak np. koniec lekcji są znacznie ważniejsze, choć czasem trudno to zauważyć od tych większych np. wakacji. No przykład podałam taki na swoim poziomie :)
OdpowiedzUsuńTwój poziom jest nieraz wyższy i to dużo od mojego i wielu innych znanych mi osób...i tak, codzienność jest miła, w końcu sami ją sobie kształtujemy..pozdrawiam Was cieplutko*
Usuń