14.28
– Halo,
śpicie. Nie obudziłem Was? Nie? No to dobrze. A skoczyłbym na działkę,
wiesz te winogrona trzeba zebrać, bo zmarnieją. Ciepło dziś, tak w
miarę, a Ty masz czas? Pewnie nie, ale może jakbyś mogła..Bo nie chcę
przeszkadzać, ale to auto niezrobione. Coś jeszcze w nim brakuje, u
Rycha jest. Nie mam numeru, gdzieś zgubiłem, ale to Marek ma telefon to
zadzwoni. A Młodsza śpi? może marudna..
– Nie. Spokojnie. Zawiozę. Już się ubieram i wsiadam. To schodźcie. Powolutku. Mamę trzymaj.
14.56
– Bo my tak nie chcemy Ci przeszkadzać,
wiemy, że ciągle masz ręce pełne roboty, i mała przy boku. A Malusia nie
śpi? Kruszynka nasza? Może sobie zaśpiewamy? A jaka piękna kurteczka?
Co Ty ja tak stroisz? Pięknie tak ubrana. Auto naprawią, to już Ci nie
będziemy głowy zawracać, ale tak bez auta to ciężko. A Ty zmęczona taka,
po co te bułki pieczesz? Spojrzyj no na tablicę? Widzisz? Zmarła nasza
znajoma, Ty ja pewnie pamiętasz. Janka, jak jej nazwisko, bo wyleciało
mi z głowy. No, kilka dni temu jeszcze na działce z nami rozmawiała, że
woli tu być, niż siedzieć pod blokiem. 57 lat, taka młódka. Jak nie
wiesz? Wiesz? Tak, od tej Marysi. Tak, jej mama. Za wcześnie, za
wcześnie. Co mówisz Janka? Że nicpota w szkole była. Ech, no jak każdy.
– W prawo kręć, w prawo. Ale gdzie Ty
jedziesz? Tamtędy? Aby drogi nadłożysz. No po co tam pojechałaś, tyle
drogi. Nie dojedziemy dziś. Światła? Nie stalibyśmy na nich, e tam raz
dwa, a tak tu tędy to daleko. Taki kawał, paliwa szkoda. Jak stałaś
ostatnio 15 minut? Wydaje Ci się. Liczyłaś z zegarkiem? Ech tam, teraz
byłoby szybciej, a tak tu te ronda, no bez świateł, ale dalej. Janka,
zobacz, targowisko mijamy, takie mogłoby być zawsze…puste hehehe. No jak
gdzie targowisko? No tu po lewej, już minęliśmy, Jak nie jechałaś tędy,
co Ty opowiadasz? To może do Barańskich zajedźmy, jak już tu jedziemy.
Dawno się nie widzieliśmy. Dobra, dobra, to zaś kiedyś przecież, trzeba
się zapowiedzieć, a nie tak znienacka. Patrz Janka tu farby kupuję, a
tu…kręć w prawo, stój. Stój.
– No i jak teraz wyjedziemy ma ulicę.
Stać będziemy. Tamtędy pewnie już byśmy byli. Jak wtedy 25 minut, a
teraz 10? Niemożliwe. Wolna prawa, no jedź, jedź, gazu. Co tak szybko?
Zwolnij. Już jesteśmy. Dobra stój, nie wjeżdżaj tak, bo nie wyjedziesz.
No do rowu wpadniesz. Pamiętasz Janka, nam też kiedyś auto poleciało.
Jak wykręcisz? Nie wykręcisz? No dobra, nie będę się kłócił. Ale uważaj.
– Nie wiem, słońce świeci. Ciepło ubrani
jesteśmy, to nie zmarzniemy. Ale tak koło piątej. Jak Tobie pasuje,
żeby Cię nie męczyć, i Małej. My się dostosujemy. Ale o szóstej to za
późno. To przed piątą może, ale to tylko jak Tobie wygodnie. To
zadzwonimy. Dobra, bądź o piątej. Te winogrona tylko zerwiemy, a za rok,
jak dożyję, to wytnę, bo my zbieramy i leży to, nikt nie chce. A soku
to każdy by się z chęcią napił. Narzekam Janka? Nie narzekam wcale.
Idziemy. Uważaj, nie puknij tego z tyłu.
***
Tak się cieszę, że ich mam. Że czas
łaskawie podarował mi lat tyle z nimi. Że mogę słuchać tego marudzenia
taty, on wie lepiej w końcu
To narzekanie formą obrony się stało przed niedołęstwem, przed
słabością ciała, przed zmęczeniem, bólem i ogólną kruchością człowieka.
Bo to tak z tą starością jest… A im człowiek starszy, tym więcej miłości
potrzebuje, a nie jak był piękny i młody, i silny. Teraz właśnie, jak
kruchy się staje, zależny czasami od drugiej osoby, a dumę do kieszeni
trudno schować…
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za wizytę , a zwłaszcza za poświęcenie kilku minut na przeczytanie moich bzdur ;)