Przeglądam tego bloggera, poznaję go na nowo. I ten mój nieszczęsny blog przeglądam i w pierś się biję, że jak tak mogłam go zaniedbać? W imię czego? Pamiętnik jako taki miał być dla córek, a ja tak daleko odeszłam od tego. Nie wspominając o kasie wyrzuconej w cholerne błoto. Co mnie podkusiło? No ja pierdolę.
Czytam od nowa te swoje wypociny, zwłaszcza te w roboczych ukryte i w głowę się pukam, co za bzdury chciałam publikować. Kogo obchodzi przepis na szarlotkę, jak ich tysiąc wyskakuje, wystarczy kliknąć w google. Kto by miał chęć czytać o takich duperelach jak moja jazda autem po 14 latach, albo o ciuchach, jak każdy ma dostęp do sieciówek, albo o domu, który się buduje, ale tak jakby od roku stoi w stanie nienaruszonym. Bo chęci mi odeszły. I niech sobie kto inny buduje, bo ja chcę pożyć jeszcze trochę. Choć może i ruszymy znowu. E tam, nieważne.
No i tak sobie myślę, kogo to obchodzi, jeśli i mnie mało który wpis potrafi zainteresować u innych osób.
Konkluzja wyłania się jedna, ewentualnie dwie. Zapisywać wspomnienia zamierzam, bo wietrzeją zbyt szybko z głowy. A Różyczka coraz większa, Ricie bliżej ku dorosłości już. Aaaaach. I swoje przemyślenia odnośnie żywota naszego. Bądź co bądź. A co tam zaś wyjdzie, to się jeszcze zobaczy. Teraz mam totalny luz. I dobrze mi z tym. Amen.
A te pierdy z roboczych spaliłam w koszu. Wirtualnym. Jeszcze swąd czuć. Fuj.
Bardzo się cieszę, że znów będę mogła czytać Pani słowa... ja też ostatnio pisałam znacznie mniej, gdyż czasu nie miałam nawet na czytanie książek, a co dopiero na pisanie o nich :)
OdpowiedzUsuńA co do tych... chmm... mniej udanych wpisów. Ja ostatnio przeglądałam archiwum bloga i chwilami miałam ochotę wcisnąć "usuń". Takie tam czasem bzdury, mówiąc mało elegancko były, iż po prostu miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Mam nadzieję, że nikt za bardzo nie czyta starych wpisów ;).
No ja też na pustkowiu i co....? Ale ostatnio tę moje wypociny czytałam i..... masssakra. Ale to nic coś naprodukuje,bo lepetynę mi rozsadza. Teraz chyba wiem dlaczego. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńInternety pełne są teraz przepisów, konkursów, kolorowych zdjęć i (niestety) to się sprzedaje. I ja przestałam gnać, stwierdziłam, że to nie dla mnie. Kiedy chcę to piszę, kiedy nie to odpuszczam sobie i nawet nie sprawdzam jakie są statystyki :D Myślę, że co do czytelników- cenniejsi są, którzy pozostają z Nami na dłużej, zostawią po sobie ślad, niż cała masa która się przewinie i nie napisze nawet krótkiego komentarza.
OdpowiedzUsuń