6 sty 2015

Nieidealnie

pechowy dzionek...

 

"Niekiedy wydaje mi się, że jako dziecko swój pierwszy krok zrobiłem lewą nogą."

Są takie dni, które najlepiej, żeby się skończyły, nim się zaczną na dobre. Czy Wy też tak macie? A później okazuje się, że jednak, to ten dzień wcale taki zły nie był. To tylko my sami, z tych "peszków" i potknięć, tworzymy problemy na skalę światową. A trzeba je po prostu omijać szerokim łukiem. I skupić się na rzeczach, które pozytywne w tym dniu były.

Moje dziecię poszło spać dzisiaj. Nie wczoraj, tak jak powinno. Godzina to była coś po 24. W nocy, czy nad ranem, zależy jak patrzeć. I większą część tej nocy płakało i jęczało. Zęby to nie przelewki.
A rano, to tak jakoś wszystko z tych rąk leciało.Moich.
Młodsza dokazywała za to na całego, wieńcząc to perfekcyjnym rzutem własnym butem do 
talerza, pełnego zupy, Starszej. I stół zalany, i laptop zalany, i Starsza cała mokra.
I laptop nie działa. Lub, jak kto woli, działa jak chce. Do każdego przycisku na klawiaturze, nagle przypisanych zostało po kilka literek. I tak piszę sobie, i piszę, więcej kasując niż zapisując, a myśli z głowy uciekają.
Starszą coś też dziś nosi, taka "panna wszystko na złość" się zrobiła. I próbuje moją cierpliwość na wszelkie sposoby...
I ten krzyż tak mnie dziś boli. No ledwie chodzę. A tu Młodsza co i rusz, na rączkach chce być noszona. 
I za cokolwiek się dziś zabieram, to jakoś to wszystko nie tak wychodzi.
I mogłabym narzekać, nawet miałabym prawo narzekać. Ale po co? Czy to coś zmieni? Zaklęłam pod nosem... kilkanaście...razy. Chyba wystarczy :)

A przecież, patrząc pod innym kątem, aż tak źle nie było i nie jest.

Dziecię odsypia nocne wojaże. Błoga cisza i spokój gości teraz w domu.
A Starsza zajęta sobą, odetchnąć mi daje.
I krzyż mniej boli, bo i tabletka wzięta, i ja, ciepłym kocem opatulona, leżę i odpoczywam.
I pyszna zupa na piecu stoi. 
I jakoś tak w niepamięć odchodzą dzisiejsze perypetie.

Najważniejsze przecież jest to, że dzieci zdrowe mam. I mam je czym nakarmić. Głodu nie doświadczyły. I ubrać też mam w co. 
Mamy gdzie mieszkać. 
Dzieci nas mają, dziadków mają. Rodzina duża jest. Zawsze możemy liczyć na siebie.
Więc te dzisiejsze problemy, problemami wcale nie są. I dzięki Bogu.
A jak Młodsza obudzi się, to zabieram obie na przepyszne ciasto do Filiżanki. I gorącą czekoladę na dokładkę.






 "Ile razy, gdy znajduję klucz do szczęścia, jakiś frajer wymienia zamek."


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za wizytę , a zwłaszcza za poświęcenie kilku minut na przeczytanie moich bzdur ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...