5 sty 2015

zimowy dzień

śnieżek


"Śnieg padał bez przerwy, absolutnie bezszelestnie, jakby wcale nie miał ciała"

Długo ta zima kazała nam na siebie czekać. Jej pogaduszki z panią jesień trwały stanowczo za długo. Ale jak to babki, pewnie nagadać się nie mogły. I gadu, gadu, a my tu w tych deszczach i wiatrach rwących...
Ale nadeszła w końcu, i od razu, przepraszając za spóźnienie, sypnęła śniegiem gęsto.
Ach, ten puch, z nieba spadający. I w mgnieniu oka, świat cały w bieli zatonął.
Nieświadome niczego, wstałyśmy obie dość późno. Starsza już rano do szkoły wybyła. Taki los. A my, z Młodszą, pospałyśmy. Bo jak nocka ciężka, to choć nad ranem sen ją morzy. Wtedy też staram się wyspać na zapas...
I gdy tylko oczęta rozwarła, już z nosem przyklejonym do szyby, cuda podpatrywała. Po raz pierwszy w życiu swym krótkim, śnieg zobaczyła. I te usta rozchylone w niemym podziwie. Widok bezcenny.

Jak nigdy, nastąpiło prędkie śniadanko, pośpiesznie zjedzony jogurt. Byle szybciej, do śniegu. Nawet procedura ubierania: rajtuz, spodni, czapek, kurtek i szalików plus buciki i rękawiczki nieodzowne, jakoś tak szybko i bez protestów z jej strony udała się. A nóżki już skakały, a usta się nie zmykały.

A na dworze w najlepsze zadymka śnieżna trwała. I my w tą zadymkę, tak z biegu, wskoczyłyśmy. Jaka radość. I od razu bach do śniegu, próbować go na wszelkie sposoby. I łapki zaraz w nim zanurzone, i o popatrz, ile ja potrafię w garść wziąć. O tyle ! I śmiech perlisty, jak płatki na rzęsach osiadały. I na nosku. A policzki już zaczerwienione. I płacz straszliwy, jak mama posadziła do wózka, bo umyśliła zakupy zrobić. O, i zobacz mamusiu, smoczka już nie mam. Zatonął gdzieś w tym puchu białym. Dobrze, że w domu jeszcze dwa są, bo tragedia wielka by była.
I bałwanki nawet ktoś ulepił. Trzy. Młodsza - cap za nosek, i bałwany już niekompletne. A, że Młodsza to taki przytulasek, już bałwany w jej objęciach toną. I co z tego, że do pępka im sięga. Moja Różyczka <3 Najdzielniejszy krasnal, jakiego znam.

Wyskakała się, wyturlala, wybiegała w tę i z powrotem. I za domem zatęskniła. Pewnie brzuszek z głodu zaburczał. I miskę pełną ciepłej zupy zjadła, zagryzając ogórkiem i trzema czekoladowymi cukierkami. A co? :)
I sen ją zmorzył. Jak niedźwiadka. Taki zimowy.
Cicho sza...
Niech sobie śpi...
Ciii....

"Codziennie patrz na świat, jakbyś oglądał go po raz pierwszy."












I ta nasza szara codzienność jest taka, jaką sami ją tworzymy. Dziś zabarwiła się na biało...Cudny dzień..tylko tęsknota wielka za mężulem...

Dla ciekawych:
czapka, kurtka, spodnie panterki - H&M
buty - BARTEK
spodnie w ptaszki, szare -  ZEZUZULLA
kocyk - LaMillou   (uwielbiam koce, uwielbiam minky, latem chłodzą, zimą grzeją, cudowne)
wózek -  ESPIRO (zakupiony z myślą o podróżach samolotem, sprawdza się idealnie, w powietrzu, jak i na ziemi :)







2 komentarze :

  1. Śliczna ta kurteczka, zresztą jak wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młodsza dziękuje:)) Kurteczka zakupiona w H&M, ale w Holandii. Choć u nas też chyba były.

      Usuń

Dziękuję za wizytę , a zwłaszcza za poświęcenie kilku minut na przeczytanie moich bzdur ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...