7 kwi 2015

Bez pośpiechu

 nas czworo...

Święta. Czas wolny. Czas poświęcony rodzinie. Dzieciom. Czas na rozmowy przy wspólnym śniadaniu. Czas na radość i śmiech przy wspólnym oglądaniu Misia Jogi. I w końcu tata napatrzeć się może, stęskniony wielce, na córeczkę swą. I co on ją wytuli, wyściska, ukocha, musi mu to starczyć na kolejne tygodnie bez niej spędzone. A i Starsza uwagi potrzebuje, i w końcu ma nas razem. Wieczory spędzane na sofie, każdy umoszczony tak, aby wygodnie mu było. i razem, to najważniejsze. I rozmowy się toczą, śmiechu pełno, a co chwilę ktoś ucisza, cii, bo Róża śpi. Film tam jakiś leci, no niby oglądamy, ale tu ta rozmowa rozprasza. I nikt już nie wie, co ogląda, bo ten wątek już nieważny. Bo tata coś powiedział, a my z Ritą już boki zrywamy ze śmiechu. On pranie suche składa, ja nowe wieszam. Zapach świeżości w każdy kąt pokoju się wciska, tak przyjemnie jest. Rita leżąc przygląda się nam, i nie, ona nie pomoże. Ona to jedynie wyprasować może, ale to nie dziś, bo zmęczona. A tata mówi, że leniuch, ale to po matce. Bo mama też
w domu nie garnęła się do pomocy. Oburzona chcę coś powiedzieć, ale Rita już potwierdza słowa. No mamuś, sama mówiłaś, że nie było gdzie stopy postawić w twoim pokoju. Bo ta podłoga cała w lalkach tonęła. I pokonana jestem, chyba się umówili we dwóch :) Bo ja taka nieidealna jestem.

I te święta tak nam mijają. W spokoju. Bez pośpiechu, choć spraw wiele do zrobienia, do załatwienia. Ale zdążymy. A jeśli nie, to i tak ten świat się nie zawali. Dni płyną, szkoda, że ten wyjazd zbliża się nieubłaganie...to taka rysa. bo co jakiś czas się o tym wspomni, i smutno się robi. Ale póki jest, cieszymy się wszyscy.

Róża, jak tylko ranek nastaje, tup, tup..biegnie do taty do łóżka. Wdrapuję się na niego i poranne tulenia się zaczynają. Piski i śmiech po domu całym się roznoszą, a śmiem przypuszczać, że i sąsiedzi co nieco słyszą. I pewnie złorzeczą, że te wolne dni, można by się wyspać, to tu jakieś rozbrykane dziecię spać nie pozwala. No jak to :) Ano tak, bo to radość bezbrzeżna, i tłumić jej nie zamierzam. Róża stęskniona tak samo jak my, a może i o wiele mocniej. I opowiada mu, i pokazuje co potrafi, i to słodkie w jej wykonaniu "tato", chwyta ze serce. Koniecznie musimy to nagrać, dopóki tak słodko słowa wypowiada.

I to także jest czas, by z tej sieci się wylogować. Nie włączać tego FB, nie sprawdzać co chwila kto, co, gdzie i kiedy zrobił. Bo czy to takie ważne? Czy zmieni to coś w moim, naszym życiu? Raczej nie.

Dziś dodałam tylko zaległego posta, o tranie, który miałyśmy okazję wypróbować. Więc i tę krótką chwilę spędziłam na facebook'u. I był tam pewien post, o tym, że świąt już dość, bo dzieci w kość dały. I że czas do szkoły/przedszkola/żłobka, bo matki odetchnąć muszą. Bo w te wolne dni dzieci dały im popalić, bo niegrzeczne, bo rozbrykane, no panie weź je ode mnie. I te komentarze, ja wiem, może w tonacji żartu miały być, ale tak jakoś przykro się zrobiło. Bo i ja przecież wiem, że przy dzieciach to nie tylko piękne ubranka, nie cisza i spokój. Tylko hałas, tupanie nóżkami, a ta plama z tej sukienki, co niemało kosztowała, nie zejdzie. I takie dni, choćby jak dziś, że Róża spała tylko małą godzinkę, i to w samochodzie, po siedmiu godzinach szaleństw, w tym pięć przypadło na wodne wariacje w aquaparku. I w domu, zmęczona zasnąć nie chciała, i nosiłam ją dwie godziny na rękach, bo marudna i płaczliwa. A jak przyszła pora spania, to ona na nowo wesolutka i rozbawiona, z tatą i Ritą po łóżku skakali. Sen już nie był ważny...
I ja wiem, że są takie dni. Też nie jestem robotem, też bywam zmęczona, a ze złości łzy po policzkach płyną. Ale czy chciałabym, aby było inaczej?

Ano nie. Bo nagle w wiadomościach pojawia się mama, która dziecko prawie straciła, bo chore strasznie było. Już w hospicjum leżało. I przysięgła sobie, ze jak wyzdrowieje to będzie takim maleństwom umierającym pomagać, będzie starała się stworzyć najcudowniejsze chwile życia dla nich...bo przecież ich życie takie krótkie, za krótkie...Jak obiecała, tak uczyniła. I patrzę w ten ekran, maleństwa, którym życie się kończy, a przecież nawet się nie zaczęło..a niektóre bobaski samiuteńkie, bo rodzice nie przychodzą...i serce się kraje...Spoglądam na roześmianą Różę, coś tam w swoim języku tacie tłumaczy i dziękuję Bogu, że ona zdrowa. Że ją mam. I niech sobie tupie tą nóżką, niech krzyczy w złości i zabawkami rzuca. Ważne, że jest, i że zdrowa.

A dla mnie, dla nas, te święta to cudownie spędzony czas był. I choć moje dzieci do spokojnych nie należą, to nie chcę, aby ten czas z nimi tak szybko się kończył...bo mnie one nie przeszkadzają...bo ja, decydując się na nie, wiedziałam co mnie czeka...

Dobranoc.
" – Puchatku?
– Tak Prosiaczku?
– Nic, tylko chciałem się upewnić, że jesteś."

30 komentarzy :

  1. U nas tata przyjechał w sobotę a w poniedziałek już odjeżdżał. To dopiero trzeba było na zapas się nacieszyć... A nie da się niestety...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem Olu:) Czytam to co piszesz dokładnie i od deski do deski:) Można zawsze stwierdzić, ze dobrze, że był, choć krótko. Ale Twój zapewne częściej zjeżdża do domu? Mój co 6 tygodni...Taki los, ale nie czarujmy się, w Pl nie zarobi tyle..pozdrawiam serdecznie*

      Usuń
  2. A wiesz, miałam idealnie ten sam odruch przy oglądaniu tego reportażu, mocno chwytał za serce... A czytając o tym wieczornym rozbrykaniu - zupełnie jakbym swoją córkę widziała, swoją drogą podziwiam dzieci za te niezliczone pokłady energii :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ten reportaż tak mi się zderzył z tym co kobietki wypisywały na forum FB o dzieciach...no jak obuchem...zamiast docenić to, że posiada się zdrowe dzieci...a i tak przecież nie wiadomo co los przyniesie..
      Tak, dzieci energią mogłyby obdarować z pół miasta wielkości Nowego Jorku :D
      pozdrawiam serdecznie, zapraszam do mnie częściej :))

      Usuń
  3. Czas,spędzony cała rodziną jest wyjątkowy
    Dobrze, że mam męża każdevo dnia i mogę liczyć na niego :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wielkie masz szczęście. Każdego dnia możesz go widzieć, dotykać, czuć, rozmawiać. Choć ja też długo się wzbraniałam przed wyjazdem jego...a tu już 7 lat mija odkąd pracuje tak daleko...najgorzej jest, jak coś się w domu zepsuje, a zdarza się to notorycznie, aby tylko zamkną się za nim drzwi :)) pozdrawiam serdecznie*

      Usuń
    2. Masz rację. Dzięki niemu jakoś funkcjonuję. Nie umiałabym żyć na odległość. Za bardzo go kocham.

      Usuń
    3. mój znów, nawet pracując w PL, był ciągle w rozjazdach, więc i tak wracał co 2 tyd, na weekend, więc paradoksalnie pracując za granicą widuję go częściej, niż gdy w Pl był...a my, jak to kobiety, zawsze za bardzo kochamy...:) dziękuję za miłe słowa, pozdrawiam gorąco*

      Usuń
  4. I tak trzeba. Chwytać każda chwilę, cieszyć się z drobnostek i słuchać tych, co nas otaczają. Nieważne, czy są święta, czy dni powszednie. Celebrować rzeczywistość - na tyle, na ile się da.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację, tym bardziej, że większość tak gna przed siebie, nie zastanawiając się zbytnio nad tym , co jest tak naprawdę ważne...a mnie to się marzy na stare lata takie 2 fotele bujane, i my z mężem zasiadamy w nich, i jedno drugiego pyta: to który teraz rok oglądamy? bo ta szara rzeczywistość to przecież najlepsze co mogło nas spotkać, bo mamy siebie :)) pozdrawiam

      Usuń
  5. U mnie mąż wyjeżdza w nast€pną środę i też musimy się nacieszyć .A świąt tylko 2dni i znów trzeba wracać do rzeczywistości.pozdrawiam was buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To i tak masz szczęście, choć zależy na jak długo wyjeżdża? Mój standardowo na 6 tygodni...całusy od nas dla Was***

      Usuń
  6. Piękny wpis :). Cieszyć się codziennością, takim okruchami - to wielkie szczęście. Niech trwa jak najdłużej :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie...my staramy nacieszyć się na zapas, ale się nie da...zaraz wyjeżdża i już łzy się w oku kręcą :( Ech, czasami się zastanawiam czy lepiej mieć czy być...Dziękuję za piękny komentarz, pozdrawiam serdecznie*

      Usuń
  7. Jak zwykle cudowny wpis. Moje serce najbardziej podbiły te przesłodkie stópki na zdjęciu! Są do schrupania:) No i jeszcze ten piękny cytat z Puchatka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja, jak zwykle, dziękuję przeogromnie za Twoje słowa:)) Wiele one dla mnie znaczą..A co do nóżek, wiadomo, to najlepsza przekąska ever :)) KFC się może schować:))
      Uwielbiam Kubusia, tego misia o bardzo małym rozumku :))
      pozdrawiam serdecznie*

      Usuń
  8. Łapanie chwili to z pozoru łatwa czynność, szkoda, że tyle osób jej nie ma... Mój tato też często wyjeżdża na parę dni w tygodniu, a potem wraca i tak w kółko. Jednak uważam, że i tak mam szczęście - tyle dzieci nie ma ojców z ich własnego wyboru...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo większość ludzi ta szara rzeczywistość przytłacza, bo chcieliby mieć więcej, lepiej, takie auto jak sąsiad, i taką sukienkę jak tamta pani..a szczęścia należy szukać w sobie, i delektować się tym naszym, jakże kruchym, życiem...i tak, masz rację, dom bez taty byłby taki....utykający...szkoda mi takich ludzi, którzy mając tak wiele, nie potrafią tego docenić..

      Usuń
  9. Podoba mi sie Twoje delektowanie chwilą.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Widzisz, znalazłaś odpowiednie słowo:)) Tak, chwytam chwile, bowiem, ze się już nie powtórzą, a kto wie, jaką los przyszłość nam rysuje...pozdrawiam

      Usuń
  10. To co napisałaś jest po prostu piękne....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I łza mi się zakręciła ze wzruszenia, i nie wiem co powiedzieć, odpisać...takie to były dni po prostu, nie zawsze jest kolorowo, ale teraz było idealnie..coś tam brzęczał, ze gniazdko wyrwałam, i że kolejna para butów, a pewnie i ze dwie, i ze remanent w nich zrobi, bo połowa leży i się kurzy :)))) i za to go kocham :))
      Dziękuję i pozdrawiam serdecznie***

      Usuń
  11. ach , jak ja lubię takie dni... takie bez pośpiechu, rodzinne, do południa piżamowanie... wspaniałości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo to najlepsze co moze nas spotkać:)) ta niby niepozorna szara rzeczywistość...dziękuję za miły komentarz, mam nadzieję, że zagościsz u mnie na dłużej:)) pozdrawiam**

      Usuń
  12. Cudowny wpis z głębi serca, łza zakręciły mi sie oku. Ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. Zasiadłam sobie wieczorem przy stole, oni coś tam gaworzyli, i tak patrząc na nich, i na poprzednie dni wspólne, po prostu pióro samo mnie poniosło, tak fajne to dni były... :) pozdrawiam Cię Kasiu *

      Usuń
  13. łezka mi się zakręciła, naprawdę! Dziękuję za ten wpis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż mi się tak miło zrobiło, tu , w okolicach serca :)) To ja dziękuję, że was mam, ze zaglądacie tu i czytacie, i zostawiacie po sobie ślad..Dziękuję raz jeszcze, mam nadzieję, że zostaniesz tu ze mną na dłużej :))) pozdrawiam**

      Usuń
  14. Też tak fajnie spędziliśmy święta. Bez ciągłych wyjazdów, bieganiny, w zasadzie sami we czworo. Szkoda tylko, że takie święta nie zdarzają się raz w miesiącu bo strasznie mi brakuje takich chwil.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak, święta mogłyby trwać znacznie dłużej:) choć my tak rzadko się widujemy, że każdy jego zjazd to takie małe świeto...'Miło,że także celebrujecie tę codzienność, że razem ją spędzacie, bo to w końcu najważniejsze:) pozdrawiam serdecznie ***

      Usuń

Dziękuję za wizytę , a zwłaszcza za poświęcenie kilku minut na przeczytanie moich bzdur ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...