szczęśliwe chwile to motyle...
"Ciche szczęście w zakątkuobok galopującej wieczności."
Na to co nam życie w zanadrzu szykuje, wpływu żadnego nie mamy. Od nas zależy tylko i aż..nastawienie z jakim przyjmiemy kolejne niespodzianki...
A jeśliby takie dni ciągle się zdarzały jak dzień dzisiejszy, życie mogłoby wiecznie trwać. Udany poranek, smaczne śniadanie, obiad
równie dobry (spaghetti Pana Kucharza - ulubionym daniem Róży ostatnimi czasy). Wyjazd na zakupy. Róża w skowronkach cała, bo i przejażdżka na Mi-mi była (Myszka miki), i lody ulubione. A po powrocie popołudnie spędzone w piaskownicy. Róża z koleżankami, mama z przyjaciółkami - śmiechy, zabawa, rozmowy i żarty. Plus kilka małych awantur, ale bez nich dzieciństwo straciłoby urok cały :)
A wszystko zaczyna się właśnie tym porankiem.
Noc ciemna i głucha i ..zimna cholernie. Bo już nie palą w blokach. Może do wniosku doszli, że tłuszcz zimowy nas jeszcze grzeje, więc po co opał marnować. Śpię w piżamie, skarpetkach ciepłych, choć chyba każda z innej pary pochodzi. W ciemności kolory istnieć przestają, choć nie znikają. Na piżamie mam szlafrok, ciepły, mięciutki, w rozmiarze XL, luźniutko mieć muszę. Jest tak wielki, że opatulam się nim ze dwa razy. Przykryta jestem kocem ciepłym, i kołdrą jeszcze cieplejszą, a i tak mi zimno. Zanim się rozgrzeję, to ranek pewnie nastanie. Po mału odpływam w objęcia Morfeusza. Głowę w bok obracam, bo coś mi tam nad uchem piszczy. Rozwieram oczy, to Róża, już głodna. Chwilę trwa zanim wygrzebuję się z kokonu. Bosz, jak zimno, cud, że para jeszcze z ust nie leci. Zmęczona, robię mleko, jak zwykle rozlewając wodę wokoło. Mieszam licząc do trzydziestu. Nigdy nie próbuję. Róża łapczywie zasysa smoczek. W brzuszku jej burczy, a przecież niedawno kolację jadła. Wypija, posapując cicho. Kotek. Przekręca się na brzuszek i śpi dalej. Sen, niczym nie zmącony, spowija ją całą. Moje gorące, kochane ciałko...
Potykając się i obijając, jak zwykle, udaję się do kuchni, myję butelkę, i wracam. Kładę się. Zasypiam. Baranów nie liczę. Pewnie przy trzecim już bym spała.
Jest 3 nad ranem. Znów coś mruczy przeciągle. Wybudzam się, nie wiem czy w całości, czy na pół śnie, wstaję. Kolejną porcję mleka robię. Rozlewam. Nie próbuję. Karmię. Róża wypija i śpi dalej, cichutko już jak myszka...
Jest 5.30. Jest mruczenie i kręcenie tym razem, gdy sen najsłodszy się śni. Wstaję, robię kolejną butlę, mała pije szybko, jakby bała się, że zaraz zabraknie. Śpi dalej. Łapię jeszcze sen, taki półgodzinny...
Wstaje o 6, szykuję Ricie śniadanie. Rita już ubrana czeka, dziś na wycieczkę wyrusza. Klasową. Dwudniową. Walizka już wczoraj spakowana. Dokładnie. Jak tata się pakuje, idealnie i metodycznie. Wszystko sama. Ja to tylko pieniądze jej dałam i o legitymacji przypomniałam. I śniadanie na drogę uszykowałam, z tym co lubi najbardziej. Z serkiem Kiri i ogórkami kiszonymi domowej, babcinej roboty...
Żegnam się z Ritą i jeszcze, o cudzie nieziemski, udaje się wskoczyć do łóżka i do śpiącego ciałka się przytulić. Śpimy do 8, gdzie to budzą mnie poranne śmiechy i rozmowa. Sama ze sobą. Nadaje i nadaje, jak takie radyjko. Trele-morele. Ukochane. Wtula się we mnie i tak leżymy sobie minut kilka. Łapię takie chwile i zamykam w świadomości mej. W pamięci ulotnej. Każdy taki poranek jest jedyny i niepowtarzalny...
Pal licho, że niewyspana jestem. Jakie to ma znaczenie? Gdy dzień zaczyna się tak pięknie...
ps. zdjęcia robione komórką, więc jakości nader wątpliwej, choć uroku wiele mają...
Piękne chwile, pięknie opisane. Lubię Wasz świat :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:)
UsuńBajeczne to Wasze mruczando. Aż się jakoś futrzasto na sercu robi :).
OdpowiedzUsuńDla takich poranków to warto się nie wyspać, no i nie ma nic milszego, od tych ciepłych, spowitych snem, ciałek.
Dzięki Ci za ten tekst czytany na dobranoc.
ach, to dobrej nocy Ci życzę, Tobie i całej Twojej rodzince :)))
UsuńCzyta sie jednym tchem
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za miłe słowa :)
UsuńCzyta sie jednym tchem
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie poranki :)
OdpowiedzUsuńKasiu cudownie się czytało.
Tak, Róża tak mnie rano budzi..za to po południowej drzemce najczęściej płaczem..ale co tam:) Dziękuję za miłe słowa:)) pozdrawiam mocno*
UsuńUrocza dziewczynka! Pięknie opisałaś te chwile:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)) Urok oczywiście po mamusi :D
UsuńTen wpis jest dowodem na to jak codzienność i prostota jest piękna. Dlatego zachwyciły mnie książki Musierowicz, jak czytałam Twój wpis to chciało mi się więcej i więcej, zapachniało mi się fajną, ciepłą książką.
OdpowiedzUsuńP.S uwielbiam takie imiona dla dzieci! Oryginalne, niepospolite, ale swojskie, znane tylko zapomniane. W 100% podzielam Twój gust do imion.
Aż zarumieniłam się od Twych słów:))) dziękuję bardzo:) a jeżycjada, no cóż, nie ma słów by opisać, jak te książki wpłynęły na moje życie i nastawienie. i docenianie tego co się ma...
Usuńps. Twoja córka ma tak pięknie na imię (mama Borejko:), też mi się w głowie kołatało, ale Rita chciała imię na R dla siostry i to z taką samą ilością liter:)) uwielbiam takie imiona, oryginalne, ale nie dziwaczne:)
Tak przyjemnie... :-)
OdpowiedzUsuńoczywiscie:)) pozdrawiam serdecznie*
UsuńWitam chyba każda mama ma takie poranki.Rano się wstaje bo dziecko nas budzi bo już pora wstać i śniadanko zrobić,a jeszcze w najlesze by sie po spało.Ale co tam. my to kochamy to nadza rola bycie matką Pozdrawiam cie słodko i twoje szkraby
OdpowiedzUsuńTo możliwe. na szczęśie Róża lubi się wylegiwać w łóżku z mną, więc ona się tuli a ja sobie drzemię lekko:)) pozdrawiam Cię Reniu*
UsuńMmmm milutko się zrobiło, ciepło i mięciutko.... :) Pięknie napisane.
OdpowiedzUsuńDziękuję:))
UsuńDla matki nawet wstawanie w nocy i niewyspanie może być piękne (o dziwo!). Pięknie opisane, bardzo klimatycznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za te słowa. Co tam nieprzespane nocki, za kilka lat zatęsknimy za nimi, i za naszymi szkrabami, które szkrabami być wtedy przestaną... pozdrawiam serdecznie*
UsuńCudowne są te nasze niedospane poranki! Dzieci wynagradzają wszystkie "niedogodności", które przy okazji nam fundują ;) /Justyna.
OdpowiedzUsuńOczywiście..i wierz mi, jeszcze za tym zatęsknimy. Dopiero co Ritka była taka malutka, i te nocki nieprzespane, a już nastolatka z niej...takze choc czasem padam ze zmęczenia, staram się celebrować te chwile, bo one się już nie powtórzą...pozdrawiam serdecznie ***
Usuń