"Bierzemy 12 miesięcy, oczyszczamy je dokładnie z goryczy,
chciwości,
małostkowości i lęku, po czym rozkrajamy każdy miesiąc na 30 lub 31
części tak, aby zapasu wystarczyło dokładnie na cały rok. Każdy dzień
przyrządzamy osobno z jednego kawałka pracy i dwóch kawałków pogody i
humoru. Do tego dodajemy trzy duże łyżki nagromadzonego optymizmu,
łyżeczkę tolerancji, ziarenko ironii i odrobinę taktu. Następnie całą
masę polewamy dokładnie dużą ilością miłości. Gotową potrawę
przyozdabiamy bukietem uprzejmości i podajemy codziennie z radością i
filiżanką dobrej, orzeźwiającej herbaty.”Proste, prawda?
Niedawno znalazłam ten "przepis" w sieci i postanowiłam sobie go tu zamieścić. Taką przypominajkę, jak będę mieć zły dzień, bądź gdy córy takowe dni mieć będą..
Czas zastosować w praktyce. Wczoraj miałyśmy z Ritą rozmowę, ważną dla nas obu. Może ona w końcu dorosła na tyle, aby rozmawiać i wnioski z tych rozmów wyciągać. Może i ja trochę spokojniejsza ostatnimi czasy jestem. A może po prostu dobry czas nastał i chcemy go wykorzystać jak najlepiej. Najważniejsze, że rozmawiamy, a nie krzyczymy (no sporadycznie jeszcze się wkurzam, ale zaciskam zęby i hamuję się..). I śmiechu..śmiech towarzyszy nam na każdym kroku, a wczorajszy dzień to już przejdzie do historii pod nazwą "głupkowate rechotanie starej i młodej". Obie miałyśmy wczoraj takie napady głupawki, że aż płakałyśmy ze śmiechu, Róża widząc rechoczące towarzystwo w głos się śmiała także...Działo się to wszystko w jakże romantycznej scenerii..kuchennej, podczas przygotowywania obiadu, a również w trakcie jego spożywania i długo, długo po.
I dla mnie to jest definicja szczęścia. Idealna. Bo szczęścia należy szukać w sobie, a nie na końcu świata...
Fajny ten przepis, zastosuję go u siebie:).
OdpowiedzUsuńIle lat ma młodsza córeczka, jeśli można zapytać?
A polecam:) Różka ma 19 miesięcy <3
UsuńTo już panienka! Pytałam z powodu smoczka:). My odsmoczkowanie zaczęliśmy przypadkowo, kiedy Gaja miała jelitówkę i kaszlała po nocach. Wzięliśmy jej wtedy smoczek i jakoś poszło, aż za gładko. Nie mam nic przeciwko maluchom, które kochają smoczki, ale kiedy dziecko przekracza dwa lata, to chyba dobry wiek, żeby się go pozbyć. Gdyby jeszcze zdjęcie pieluchy było takie łatwe, bo z tym to lekko u nas nie ma:).
UsuńPieluchy latem, tak jak ze starsza było:) mam nadzieję :) a smoczek - zobaczymy. Rita miała króciutko, właśnie przez chorowanie i kaszle nocne. a Róża? nie naciskam, zazwyczaj w chwilach zmęczenia sięga po niego, na razie n pewno jeszcze nie. Może w grudniu? Gwiazdorowi odda? :D
UsuńUwielbiam być szczęśliwa... I kochana
OdpowiedzUsuńJak każdy z nas, prawda? :)))pozdrawiam :) blog przepiekny masz teraz :)))
UsuńPewnie, że każdy che być szczęśliwy ;-)
UsuńFajnie, że blog się podoba. Jeśli chciałabyś kiedyś zmienić szablon, to daj znać, pomogę we wszystkim ;-)
O jeju, dziękuję, kochana jesteś. Mnie ten szablon zrobiła Karolina z Kochaj żyj twórz, według moich wskazówek. Jak na razie lubię tę moją stronę, ale zapewne kiedyś coś będę zmieniać, to się odezwę na pewno:)))
UsuńDokładnie! Mam nieodparte wrażenie, że niestety niektórzy nie zauważają szczęścia. To znaczy - niby jego pragną, ale jak przychodzi - odganiają je od siebie. I dalej marudzą, jacy to są nieszczęśliwi... Ja ostatnio tak sobie pomyślałam: pokochaj codzienność, a zobaczysz jak nagle stanie się ona cudowna. Bo to chodzi o to by polubić siebie, życie, a potem... potem będzie jak z górki. Miłego wieczoru!
OdpowiedzUsuńTak, bo w szarej, zabieganej codzienności ciężko to szczęście dostrzec...choćby w tym, ze człowiek zdrowy i pracować może..bądź ma co do garnka włożyć....a my, ludzie, mamy to do siebie, ze uważamy, że nam jest źle, a kto inny ma lepiej...taka mentalność.
UsuńDobrze, że nie wszyscy sa tacy :))
Miłego wieczoru Wam życzę :)
Dokładnie tak samo myślę, choć czasem zdarza mi się o tym zapomnieć. Jednak ostatecznie zawsze przychodzi refleksja i uświadamia sobie jakie mamy szczęście. A śmiać się uwielbiam, mimo że niestety nabawilam się od śmiechu "malpiego pyszczka" ;-) Miłego zakończenia niedzieli.
OdpowiedzUsuńHahaha, na zdjęciach jakoś nie widać tego pyszczka:))) Ja zawsze miałam nierówno pod sufitem..tfu..tzn miałam olbrzymie poczucie humoru i jak widzę, przeszło na Ritę także jest nadzieja:)
Usuńa wiadomo, czasem codzienność nas przygniata, choćby ta monotonia dnia, ale wtedy myślę, że więcej już to się nie powtórzy, że Róża już nigdy nie będzie taka mała, że ja już młodsza nie będę i doceniam, doceniam wtedy te chwile...
buziaki :))
Kocham ten wpis! Za jego prostotę i emanujące z niego ciepło. Za to, że znalazłaś idealny przepis na szczęście i że dostrzegasz je w idealny sposób. W tych codziennościach, ulotnych chwilach, w najbliższych. Tego szczęścia życzę Wam jak najwięcej!:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :))) Uwielbiam Twoje komentarze, zawsze mi skrzydeł dodają. pozdrawiam serdecznie*
UsuńPrzepis zapisuje i zostawię na lodówce- będziemy stale go stosować :)
OdpowiedzUsuńdobry pomysł:) też chyba wydrukuje i w ramki oprawię.. :)
UsuńMądrze napisałaś, że szczęście jest w nas, a nie na końcu świata:) A najwięcej szczęścia jest chyba w naszych dzieciach. Jak wyciągniemy z nich tę radość życia i będziemy się od nich uczyć, nigdy nie będzie czasu na malkontenctwo:)
OdpowiedzUsuńBo dzieci rodzą się szczęśliwe...i po drodze, stając się dorosłymi, gdzieś to szczęście gubią...i dlatego kolejne dzieci się pojawiają, aby nam dorosłym pokazać, ze szczęście jest na wyciągniecie ręki :) pozdrawiam serdecznie:))
UsuńTego szczęscia i optymizmu to musimy od naszych dzieci się uczyć :) One nie potrzebują wiele, żeby śmiać się na całego :)
OdpowiedzUsuńO tak, wystarczy, ze uśmiecham się szeroko a moja już rechocze na całego :D a uśmiech ma najpiękniejszy na świecie :))) pozdrawiam serdecznie*
Usuń